Spadając w dół dzieje się tak wiele. Opadamy z sił, jednocześnie
nabierając ich, by sprostać przeciwnością. Ma to wielki wpływ na to czy się
podniesiemy, czy nie. Spotykamy wtedy na swojej drodze wielu ludzi, którzy
jeśli tylko włożymy w to odrobinę pracy pomogą nam, a my dzięki nim powstaniemy
z tego bagna. Człowiek bez bliskiej osoby nie sprosta przykrością, które
szykuje dla niego życie. Przeżywanie życia samotnie na dłuższą metę, strasznie
wyczerpuje.
- Dzień dobry – do uszu chłopaka dobiegł melodyjny głos. Justin
naciągnął kołdrę na twarz, po czym westchnął ciężko. – Nie bądź leń, trzeba
wstawać. – Tym razem głos dziewczyny nie był już kojący i spokojny.
Bieber wyłonił się spod materiału, ocierając oczy wierzchem dłoni.
Wsparł się na łokciach, po czym oparł plecami o ścianę. Jego wzrok zatrzymał
się na idealnej sylwetce ukochanej. Ubrana była w ciemne dżinsy oraz niebieską
koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci. Opalenizna zdobiąca jej ciało
idealnie kontrastowała z garderobą. Jej ciemne oczy, niczym małe węgielki
wpatrywały się z uwagą w leżącego bruneta. Chłopak poczuł na swoim ciele
przyjemne ciepło, które ogarniało go na widok Aleksandry. Dudnienie w klatce piersiowej
było tak silne, jakby serce miało zaraz wyskoczyć. Lubił to uczucie.
Uświadamiał sobie wtedy, ile tak naprawdę ta dziewczyna dla niego znaczy.
Wyciągną rękę do ciemnookiej, by ta zajęła miejsce obok niego. Ich
dłonie złączyły się i po chwili brunetka przywierała ciałem do Kanadyjczyka.
Ciepło, które płynęło z ust bruneta przeszło na usta towarzyszki.
- Dzień dobry, dzień dobry – powiedział Justin uśmiechając się
szeroko. – Już na nogach? – Zapytał wyraźnie zdziwiony. Nie miał pojęcia, że
Aleksandra jest takim rannym ptaszkiem.
- Tak, denerwowałam się. – Powiedziała krótko wbijając wzrok w
towarzysza.
- Czym się denerwowałaś? – Zadał pytanie brunet. – Coś się wydarzyło?
– Otworzył szerzej oczy. Chciał dowiedzieć się, co miała na myśli ukochana.
- Chodzi o twój wyjazd. Chciałabym
abyś dotarł do Georgii cały i zdrowy – powiedziała spuszczając wzrok. Justin
złapał delikatnie jej podbródek, unosząc go. Spojrzał jej głęboko w oczy, po czym
zatopił usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham cię – wyszeptał do ucha, po czym wstał i udał się do
łazienki. Minęła chwila nim Aleksandra zmieniła pozycję. Tkwiła siedząc na
łóżku i wpatrując się w drzwi od pomieszczenia.
Po chwili udała się do kuchni w celu zrobienia Justinowi śniadania.
Zabrała się za przyrządzanie jajecznicy. Wstawiła wodę na kawę, po czym
wyciągnęła z lodówki wszystkie składniki. Gdy postawiła skończone danie na
stole, usłyszała kroki.
Wtem w progu pojawił się Bieber. Kilka kropel z jego mokrych włosów
kapało na ramiona. Nagi, idealnie wyrzeźbiony tors zdobił łańcuszek z małym,
srebrnym krzyżykiem. Niesfornie zsuwające się z bioder spodnie idealnie na nim
leżały. Wyglądał cudownie. Niczym grecki Bóg. Wiedziała, że nie jedna
dziewczyna dałaby się zabić, by spędzić z nim chodź godzinę w ciągu dnia. Ona
natomiast miała go na wyłączność. Nigdy nie pomyślałaby, że spotka ją
spersonifikowane szczęście.
- Co tak pachnie? – Zapytał podchodząc do brunetki.
Złapał ją pasek od spodni i przyciągną do siebie. Złożył na jej ustach
wiele czułych pocałunków, po czym przeniósł je na szyję. Dziewczyna odchyliła
głowę do tyłu, głośno wypuszczając powietrze z ust. Złapał ją za biodra, po
czym delikatnie uniósł, sadzając na blacie kuchennym. Brunetka jeździła dłońmi
po umięśnionych plecach chłopaka. Justin zaplótł palce w ciemnych włosach
dziewczyny, nie przestając obdarowywać jej szyi i dekoltu gorącymi pocałunkami.
Po chwili zaczął rozpinać małe guziczki górnej garderoby Alex. Nie minęło dużo
czasu, a koszula wylądowała w kącie kuchni. Justin subtelnie całował szyję
dziewczyny, powoli przenosząc się na ramiona. Delikatnie zsunął ramiączko
biustonosza dziewczyny, używając przy tym tyle czułości ile tylko mógł. Dziewczyna
mocniej zacisnęła nogi, przysuwając bliżej do siebie chłopaka.
Nagle po mieszkaniu rozległ się dzwonek. Justin przeklną pod nosem, po
czym udał się w kierunku drzwi. W progu został listonosza. Chłopak odebrał
list, po czym z impetem zamknął dębowy przemiot. Trzymając białą kopertę
zaadresowaną do niego, skierował się ku Aleksandrze. Dziewczyna posłała mu
pytające spojrzenie, po czym również ruszyła w jego kierunku zapinając guzki
koszuli.
- Od kogo to? – Zapytała. Ona, jak i Justin byli równie zaskoczeni
korespondencją.
- Nie wiem, nie podpisane. – Oznajmił, otwierając kopertę. – Pewnie
jakieś kondolencje, od kogoś z rodziny. – Powiedział krótko, po czym zabrał się
za czytanie.
Drogi Justinie
Nie chcę pisać żadnego długiego
listu, więc od razu przejdę do rzeczy.
Chciałam ci tylko powiedzieć, że
cała akcja z dzieckiem była kłamstwem. Dziecko jest Dylana i zawsze nim będzie.
Kocham go, a on kocha mnie.
To tyle. Nie chciałam do ciebie
dzwonić, bo i tak byś nie odebrał.
Alison
Justin z ogromnym niedowierzaniem, bez słowa wręczył kartkę papieru
ukochanej, po czym zabrał się za konsumowanie, przyrządzonej wcześniej
jajecznicy. Po chwili dołączyła do niego brunetka. Wbija w niego wzrok.
- Nie wiedziałam, że masz dziecko. – Powiedziała oschle. – Miło, że
mnie informujesz.
- Proszę cię – spojrzał na nią. – Nie było kiedy powiedzieć, a poza
tym jak widzisz, to nie moje dziecko. – Odpadł, po czym wrócił do jedzenia.
Alex rzuciła kartką na blat, po czym wyszła do salonu. Justin wziął
głęboki wdech, ruszając za ukochaną.
- Nie bądź na mnie zła – powiedział zajmując miejsce na kanapie.
Dziewczyna zignorowała słowa Justina.
- Alex – wypowiedział jej imię przeciągając literę „e”. Dziewczyna
spojrzała na bruneta spod byka, po czym na jej twarzy zagościł delikatny
uśmiech. – Taką cię kocham. – Powiedział, całując ją szybko, a następnie
skierował się do kuchni, by po raz kolejny zabrać się za kończenie śniadania.
*
- Jedź spokojnie, dobrze? – Zapytała z nieudawaną troską w głosie.
Wiedziała, że chwila nieuwagi może przynieść wiele niepożądanych zdarzeń.
- Oczywiście – powiedział, po czym zbliżył się do brunetki i pocałował
ją w czoło. Uśmiechając się, ujął w dłoń walizkę i skierował się w stronę
drzwi.
Chciał, aby czuła się bezpieczna. Chciał, aby wiedziała, że nawet,
jeśli nie ma go z nią fizycznie, zawsze o niej myśli i jest z nią psychicznie. Kocha
ją i chce, żeby to wiedziała.
Zostawiając za drzwiami swojego mieszkania ukochaną, z zaciśniętą
dłonią na walizce, zszedł po schodach, by dotrzeć do samochodu. Przekraczając
próg, uderzyła w niego fala chłodnego powietrza oraz krople deszczu. Typowa
pogoda dla Stratford, pomyślał. Szybko schował walizkę do bagażnika i po chwili
znalazł się we wnętrzu czarnego Camaro. Całe mnóstwo kropel rozbijało się na
przedniej szybie auta wydając przy tym charakterystyczny dźwięk.
Justin rozsiadł się wygodnie w fotelu, po czym oparł dłonie o
kierownicę. Wziął głęboki wdech odchylając głowę do tyłu. Wiedział, że jak ruszy,
już nie będzie odwrotu. Miał wątpliwości, jednak chciał spełnić życzenie
Pattie. Chciał również poznać siostrę. Czuł, że ona wypełni jego życie, dzięki
niej stanie się pełnie i niczego mu nie będzie brakować. Zwyczajnie będzie
szczęśliwy.
Jednym ruchem nacisnął włącznik radia i po chwili po kabinie samochodu
rozniósł się początek melodii jednej z piosenek Johna Meyera. Justin odpalił
silnik, po czym wcisnął pedał gazu i odjechał z piskiem opon, zostawiając za
sobą parking.
Na moment oderwał wzrok od drogi i spojrzał na elektryczny zegarek
znajdujący się na desce rozdzielczej. Dochodziła osiemnasta. Z minuty na minutę
na dworze robiło się szaro, aż wreszcie zapadł zmrok.
Wjeżdżając na jedną z leśnych dróg, ciało Justina przeszedł
nieprzyjemny dreszcz. Czuł jakby ktoś przejechał paznokciami po jego karku przyprawiając
go o gęsią skórkę. Miał wrażenie, że czuje czyjąś obecność.
- Tęsknię za tobą mamo – powiedział sam do siebie. Wiedział, że nikt
tego nie usłyszy, więc wypowiedział wszystko, co ślina przyniosła mu na język. –
Tak cholernie za tobą tęsknie. Życie bez ciebie nie jest już takie samo. Ale
czego ja się spodziewałem? Że nie odczuję straty ciebie? Może i tego nie
okazywałem, ale darzyłem cię ogromnym czuciem. Dziękuję ci. – Wypowiadając ostatnie
słowa poczuł senność. Powieki stawały się coraz cięższe, co było równe z tym,
że zasypiał.
- Ja ciebie również kocham, synku – usłyszał. Było to jak kubek zimnej
wody wylany na twarz.
Wtem oślepił go blask świateł auta nadjeżdżającego z naprzeciwka. Dźwięk
klaksonu momentalnie wybudził go z osłupienia. Skręcił kierownicą mocno w
prawo, po czym szybko zjechał na pobocze. Uświadomił sobie, że był o krok od
śmierci. Chwila nie uwagi i stracił by życie. Jego serce biło tak mocno,
przyprawiając Justina o ból. Mimo chłodu panującego na zewnątrz, brunet wyciągnął
ze schowka paczkę papierosów, po czym wyszedł na świeże powietrze.
Jego głowa pękała od natłoku myśli. Ból był nie do wytrzymania. Jedyne,
co by mu pomogło to obecność bliskiej osoby. Jednak stał w środku lasu, sam.
Dookoła tylko głucha cisza. Gorszego scenariusza nie mógł sobie wymarzyć.
Jego lekkomyślność mogłaby zranić bliskich mu ludzi. Gdyby sekundę
później zorientował się, że zjechał na przeciwny pas, byłoby już po nim. Nie
stałby teraz samotnie pośrodku lasu, paląc papierosa. Leżałby w kałuży krwi ze
świadomością, że przyrzekł Alex, że dojedzie cało, a tego nie zrobił. Czułby
się z tym źle, bardzo źle.
Opierając biodra o przednią maskę auta, wyciągnąć z paczki jednego
papierosa, po czym odpalił go i zaciągnął się dymem. Chwilę potem wypuścił szary
obłok przez usta. Po powtórzeniu kilkukrotnie czynności, rzucił niedopałkiem na
ziemię, po czym zgniótł go butem i z powrotem wsiadł do Chevroleta. Wziął
głęboki wdech, po czym odjechał.
- Ja ciebie również kocham, synku. – Powtórzył zdanie, które usłyszał
tuż przed niedoszłym wypadkiem. Wydawało mu się to dziwne. Nie raz słyszał
głosy, jednak później okazywało się, że to rozmowa sąsiadów, bądź telewizor.
Tym razem był sam, w aucie. Nikt nie miał możliwości zbliżyć się do niego nawet
na dwa metry. Od pewnego czasu zdawało mu się, że ktoś do niego mówi coraz
częściej.
*
- Mają państwo jakiś wolny pokój? – Zapytał Justin podchodząc do lady
w holu hotelu. Otrzepał dłonią krople deszczu z włosów, po czym wbił wzrok w
kobietę za kontuarem.
- Tak ostatni. – Podniosła na niego wzrok, po czym sztucznie się
uśmiechnęła.
- W takim razie biorę na 2 doby – oznajmił krótko, wyciągając portfel z
przedniej kieszeni skórzanej kurtki.
Zapłaciwszy należną sumę, udał się w kierunku windy. W prawej dłoni
trzymał kartę z numerem pokoju, 303. Minęła chwila nim znalazł się na
odpowiednim piętrze. Ciągnąć za sobą walizkę, udał się w poszukiwaniu
przydzielonego mu pomieszczenia. Gdy wypełnił swoją misję, przy pomocy karty
otworzył drzwi i wszedł do apartamentu. Walizkę oparł o ścianę, ściągnął buty,
a mokrą kurtkę powiesił na jednym z wieszaków w korytarzu. Rozejrzał się
dokładnie po pomieszczeniu, po czym prawie bezszelestnie udał się w stronę
łazienki.
Po wyjściu spod prysznica, wytarł włosy w mały ręcznik, po czym udał
się do kuchni w celu poszukania czegoś do jedzenia. Trafiło na zapiekankę z
mikrofali. Nie minęło pięć minut, a potrawa była już gotowa. Po skonsumowaniu
posiłku udał się do sypialni, po czym bezwładnie opadł na łóżko. Po chwili
zmęczenie wzięło górę i oddalił się do Krainy Morfeusza.
cieszę się, że justin znalazł sobie kogoś takiego jak alex. szkoda tylko, że z nim nie pojechała :( ale sytuacja w samochodzie była szokująca. dobrze, że w odpowiednim momencie usłyszał ten głos... ach, czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńDobra , problem z dzieckiem rozwiązany ;D
OdpowiedzUsuńAle czuję, że zaczna się nowe związane z siostrą Justina,.
Ale nic. czekam na nn
O kurczeeee... myslalam juz, ze na serio bedzie mial wypadek... naprawde... blagam nie strasz mnie tak wiecej;o jak zwykle rozdzial perfekcyjny. Nie mam nic do zarzucenia. Nie chcialabym Ci caly czas slodzic, ale jak na razie nie mam innego wyjscia. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial. Pozdrawiam, buziaki:* [faulty-heart.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńprzestraszyłam się, bo naprawdę myślałam że dojdzie do wypadku.. co do Alison nie mam pojęcia jak ja ją mogłam lubić. to zwykła ****.. mam nadzieję że Justin złapie dobry kontakt z Jazzy i wszystko się ułoży w jego życiu. ♥ @beadlesbabyyy
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że piszesz płynnie, jednak zbytnią wagę przywiązujesz do rzeczy codziennych, typu - jedzenie, zakupy - to zupełnie niepotrzebne. Zwracam Ci uwagę, bo sądzę, że zalezy Ci na obiektywnej opinii.
OdpowiedzUsuńSzczerze to, ta cała Alex mnie denerwuje, nie wiem czemu. Po prostu nie lubię takich idealnych postaci, Alison przynajmniej miała w sobie coś ciekawego i była dość interesującą osobą. Ale poczekamy zobaczymy, może się jeszcze do niej przekonam z biegiem czasu.
OdpowiedzUsuńblędów nie ma,wszystko spójnie.
OdpowiedzUsuńtwoje rozdziały mnie troszkę przygnębiają,ale tak przyjemnie.
uwielbiam je czytać. Jak widać wszystkie Aleksandry,są świetne :)
do następnego:)
@martaaazz
a co do opinii osoby wypowiadającej się wyżej to się nie zgadzam, bo rzeczy które opisujesz pozwalają lepiej sobie wyobrazić sytuację. A to jest w opowiadaniach bardzo istotne.
OdpowiedzUsuń@martaaazz