niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział piętnasty


Spadając w dół dzieje się tak wiele. Opadamy z sił, jednocześnie nabierając ich, by sprostać przeciwnością. Ma to wielki wpływ na to czy się podniesiemy, czy nie. Spotykamy wtedy na swojej drodze wielu ludzi, którzy jeśli tylko włożymy w to odrobinę pracy pomogą nam, a my dzięki nim powstaniemy z tego bagna. Człowiek bez bliskiej osoby nie sprosta przykrością, które szykuje dla niego życie. Przeżywanie życia samotnie na dłuższą metę, strasznie wyczerpuje.
- Dzień dobry – do uszu chłopaka dobiegł melodyjny głos. Justin naciągnął kołdrę na twarz, po czym westchnął ciężko. – Nie bądź leń, trzeba wstawać. – Tym razem głos dziewczyny nie był już kojący i spokojny.
Bieber wyłonił się spod materiału, ocierając oczy wierzchem dłoni. Wsparł się na łokciach, po czym oparł plecami o ścianę. Jego wzrok zatrzymał się na idealnej sylwetce ukochanej. Ubrana była w ciemne dżinsy oraz niebieską koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci. Opalenizna zdobiąca jej ciało idealnie kontrastowała z garderobą. Jej ciemne oczy, niczym małe węgielki wpatrywały się z uwagą w leżącego bruneta. Chłopak poczuł na swoim ciele przyjemne ciepło, które ogarniało go na widok Aleksandry. Dudnienie w klatce piersiowej było tak silne, jakby serce miało zaraz wyskoczyć. Lubił to uczucie. Uświadamiał sobie wtedy, ile tak naprawdę ta dziewczyna dla niego znaczy.
Wyciągną rękę do ciemnookiej, by ta zajęła miejsce obok niego. Ich dłonie złączyły się i po chwili brunetka przywierała ciałem do Kanadyjczyka. Ciepło, które płynęło z ust bruneta przeszło na usta towarzyszki.
- Dzień dobry, dzień dobry – powiedział Justin uśmiechając się szeroko. – Już na nogach? – Zapytał wyraźnie zdziwiony. Nie miał pojęcia, że Aleksandra jest takim rannym ptaszkiem.
- Tak, denerwowałam się. – Powiedziała krótko wbijając wzrok w towarzysza.
- Czym się denerwowałaś? – Zadał pytanie brunet. – Coś się wydarzyło? – Otworzył szerzej oczy. Chciał dowiedzieć się, co miała na myśli ukochana.
- Chodzi o twój wyjazd.  Chciałabym abyś dotarł do Georgii cały i zdrowy – powiedziała spuszczając wzrok. Justin złapał delikatnie jej podbródek, unosząc go. Spojrzał jej głęboko w oczy, po czym zatopił usta w namiętnym pocałunku.
- Kocham cię – wyszeptał do ucha, po czym wstał i udał się do łazienki. Minęła chwila nim Aleksandra zmieniła pozycję. Tkwiła siedząc na łóżku i wpatrując się w drzwi od pomieszczenia.
Po chwili udała się do kuchni w celu zrobienia Justinowi śniadania. Zabrała się za przyrządzanie jajecznicy. Wstawiła wodę na kawę, po czym wyciągnęła z lodówki wszystkie składniki. Gdy postawiła skończone danie na stole, usłyszała kroki.
Wtem w progu pojawił się Bieber. Kilka kropel z jego mokrych włosów kapało na ramiona. Nagi, idealnie wyrzeźbiony tors zdobił łańcuszek z małym, srebrnym krzyżykiem. Niesfornie zsuwające się z bioder spodnie idealnie na nim leżały. Wyglądał cudownie. Niczym grecki Bóg. Wiedziała, że nie jedna dziewczyna dałaby się zabić, by spędzić z nim chodź godzinę w ciągu dnia. Ona natomiast miała go na wyłączność. Nigdy nie pomyślałaby, że spotka ją spersonifikowane szczęście.
- Co tak pachnie? – Zapytał podchodząc do brunetki.
Złapał ją pasek od spodni i przyciągną do siebie. Złożył na jej ustach wiele czułych pocałunków, po czym przeniósł je na szyję. Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu, głośno wypuszczając powietrze z ust. Złapał ją za biodra, po czym delikatnie uniósł, sadzając na blacie kuchennym. Brunetka jeździła dłońmi po umięśnionych plecach chłopaka. Justin zaplótł palce w ciemnych włosach dziewczyny, nie przestając obdarowywać jej szyi i dekoltu gorącymi pocałunkami. Po chwili zaczął rozpinać małe guziczki górnej garderoby Alex. Nie minęło dużo czasu, a koszula wylądowała w kącie kuchni. Justin subtelnie całował szyję dziewczyny, powoli przenosząc się na ramiona. Delikatnie zsunął ramiączko biustonosza dziewczyny, używając przy tym tyle czułości ile tylko mógł. Dziewczyna mocniej zacisnęła nogi, przysuwając bliżej do siebie chłopaka.
Nagle po mieszkaniu rozległ się dzwonek. Justin przeklną pod nosem, po czym udał się w kierunku drzwi. W progu został listonosza. Chłopak odebrał list, po czym z impetem zamknął dębowy przemiot. Trzymając białą kopertę zaadresowaną do niego, skierował się ku Aleksandrze. Dziewczyna posłała mu pytające spojrzenie, po czym również ruszyła w jego kierunku zapinając guzki koszuli.
- Od kogo to? – Zapytała. Ona, jak i Justin byli równie zaskoczeni korespondencją.
- Nie wiem, nie podpisane. – Oznajmił, otwierając kopertę. – Pewnie jakieś kondolencje, od kogoś z rodziny. – Powiedział krótko, po czym zabrał się za czytanie.

Drogi Justinie

Nie chcę pisać żadnego długiego listu, więc od razu przejdę do rzeczy.
Chciałam ci tylko powiedzieć, że cała akcja z dzieckiem była kłamstwem. Dziecko jest Dylana i zawsze nim będzie. Kocham go, a on kocha mnie.
To tyle. Nie chciałam do ciebie dzwonić, bo i tak byś nie odebrał.

Alison

Justin z ogromnym niedowierzaniem, bez słowa wręczył kartkę papieru ukochanej, po czym zabrał się za konsumowanie, przyrządzonej wcześniej jajecznicy. Po chwili dołączyła do niego brunetka. Wbija w niego wzrok.
- Nie wiedziałam, że masz dziecko. – Powiedziała oschle. – Miło, że mnie informujesz.
- Proszę cię – spojrzał na nią. – Nie było kiedy powiedzieć, a poza tym jak widzisz, to nie moje dziecko. – Odpadł, po czym wrócił do jedzenia.
Alex rzuciła kartką na blat, po czym wyszła do salonu. Justin wziął głęboki wdech, ruszając za ukochaną.
- Nie bądź na mnie zła – powiedział zajmując miejsce na kanapie. Dziewczyna zignorowała słowa Justina.
- Alex – wypowiedział jej imię przeciągając literę „e”. Dziewczyna spojrzała na bruneta spod byka, po czym na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech. – Taką cię kocham. – Powiedział, całując ją szybko, a następnie skierował się do kuchni, by po raz kolejny zabrać się za kończenie śniadania.
*
- Jedź spokojnie, dobrze? – Zapytała z nieudawaną troską w głosie. Wiedziała, że chwila nieuwagi może przynieść wiele niepożądanych zdarzeń.
- Oczywiście – powiedział, po czym zbliżył się do brunetki i pocałował ją w czoło. Uśmiechając się, ujął w dłoń walizkę i skierował się w stronę drzwi.
Chciał, aby czuła się bezpieczna. Chciał, aby wiedziała, że nawet, jeśli nie ma go z nią fizycznie, zawsze o niej myśli i jest z nią psychicznie. Kocha ją i chce, żeby to wiedziała.
Zostawiając za drzwiami swojego mieszkania ukochaną, z zaciśniętą dłonią na walizce, zszedł po schodach, by dotrzeć do samochodu. Przekraczając próg, uderzyła w niego fala chłodnego powietrza oraz krople deszczu. Typowa pogoda dla Stratford, pomyślał. Szybko schował walizkę do bagażnika i po chwili znalazł się we wnętrzu czarnego Camaro. Całe mnóstwo kropel rozbijało się na przedniej szybie auta wydając przy tym charakterystyczny dźwięk.
Justin rozsiadł się wygodnie w fotelu, po czym oparł dłonie o kierownicę. Wziął głęboki wdech odchylając głowę do tyłu. Wiedział, że jak ruszy, już nie będzie odwrotu. Miał wątpliwości, jednak chciał spełnić życzenie Pattie. Chciał również poznać siostrę. Czuł, że ona wypełni jego życie, dzięki niej stanie się pełnie i niczego mu nie będzie brakować. Zwyczajnie będzie szczęśliwy.
Jednym ruchem nacisnął włącznik radia i po chwili po kabinie samochodu rozniósł się początek melodii jednej z piosenek Johna Meyera. Justin odpalił silnik, po czym wcisnął pedał gazu i odjechał z piskiem opon, zostawiając za sobą parking.
Na moment oderwał wzrok od drogi i spojrzał na elektryczny zegarek znajdujący się na desce rozdzielczej. Dochodziła osiemnasta. Z minuty na minutę na dworze robiło się szaro, aż wreszcie zapadł zmrok.
Wjeżdżając na jedną z leśnych dróg, ciało Justina przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Czuł jakby ktoś przejechał paznokciami po jego karku przyprawiając go o gęsią skórkę. Miał wrażenie, że czuje czyjąś obecność.
- Tęsknię za tobą mamo – powiedział sam do siebie. Wiedział, że nikt tego nie usłyszy, więc wypowiedział wszystko, co ślina przyniosła mu na język. – Tak cholernie za tobą tęsknie. Życie bez ciebie nie jest już takie samo. Ale czego ja się spodziewałem? Że nie odczuję straty ciebie? Może i tego nie okazywałem, ale darzyłem cię ogromnym czuciem. Dziękuję ci. – Wypowiadając ostatnie słowa poczuł senność. Powieki stawały się coraz cięższe, co było równe z tym, że zasypiał.
- Ja ciebie również kocham, synku – usłyszał. Było to jak kubek zimnej wody wylany na twarz.
Wtem oślepił go blask świateł auta nadjeżdżającego z naprzeciwka. Dźwięk klaksonu momentalnie wybudził go z osłupienia. Skręcił kierownicą mocno w prawo, po czym szybko zjechał na pobocze. Uświadomił sobie, że był o krok od śmierci. Chwila nie uwagi i stracił by życie. Jego serce biło tak mocno, przyprawiając Justina o ból. Mimo chłodu panującego na zewnątrz, brunet wyciągnął ze schowka paczkę papierosów, po czym wyszedł na świeże powietrze.
Jego głowa pękała od natłoku myśli. Ból był nie do wytrzymania. Jedyne, co by mu pomogło to obecność bliskiej osoby. Jednak stał w środku lasu, sam. Dookoła tylko głucha cisza. Gorszego scenariusza nie mógł sobie wymarzyć.
Jego lekkomyślność mogłaby zranić bliskich mu ludzi. Gdyby sekundę później zorientował się, że zjechał na przeciwny pas, byłoby już po nim. Nie stałby teraz samotnie pośrodku lasu, paląc papierosa. Leżałby w kałuży krwi ze świadomością, że przyrzekł Alex, że dojedzie cało, a tego nie zrobił. Czułby się z tym źle, bardzo źle.
Opierając biodra o przednią maskę auta, wyciągnąć z paczki jednego papierosa, po czym odpalił go i zaciągnął się dymem. Chwilę potem wypuścił szary obłok przez usta. Po powtórzeniu kilkukrotnie czynności, rzucił niedopałkiem na ziemię, po czym zgniótł go butem i z powrotem wsiadł do Chevroleta. Wziął głęboki wdech, po czym odjechał.
- Ja ciebie również kocham, synku. – Powtórzył zdanie, które usłyszał tuż przed niedoszłym wypadkiem. Wydawało mu się to dziwne. Nie raz słyszał głosy, jednak później okazywało się, że to rozmowa sąsiadów, bądź telewizor. Tym razem był sam, w aucie. Nikt nie miał możliwości zbliżyć się do niego nawet na dwa metry. Od pewnego czasu zdawało mu się, że ktoś do niego mówi coraz częściej.
*
- Mają państwo jakiś wolny pokój? – Zapytał Justin podchodząc do lady w holu hotelu. Otrzepał dłonią krople deszczu z włosów, po czym wbił wzrok w kobietę za kontuarem.
- Tak ostatni. – Podniosła na niego wzrok, po czym sztucznie się uśmiechnęła.
- W takim razie biorę na 2 doby – oznajmił krótko, wyciągając portfel z przedniej kieszeni skórzanej kurtki.
Zapłaciwszy należną sumę, udał się w kierunku windy. W prawej dłoni trzymał kartę z numerem pokoju, 303. Minęła chwila nim znalazł się na odpowiednim piętrze. Ciągnąć za sobą walizkę, udał się w poszukiwaniu przydzielonego mu pomieszczenia. Gdy wypełnił swoją misję, przy pomocy karty otworzył drzwi i wszedł do apartamentu. Walizkę oparł o ścianę, ściągnął buty, a mokrą kurtkę powiesił na jednym z wieszaków w korytarzu. Rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu, po czym prawie bezszelestnie udał się w stronę łazienki.
Po wyjściu spod prysznica, wytarł włosy w mały ręcznik, po czym udał się do kuchni w celu poszukania czegoś do jedzenia. Trafiło na zapiekankę z mikrofali. Nie minęło pięć minut, a potrawa była już gotowa. Po skonsumowaniu posiłku udał się do sypialni, po czym bezwładnie opadł na łóżko. Po chwili zmęczenie wzięło górę i oddalił się do Krainy Morfeusza.  

8 komentarzy:

  1. cieszę się, że justin znalazł sobie kogoś takiego jak alex. szkoda tylko, że z nim nie pojechała :( ale sytuacja w samochodzie była szokująca. dobrze, że w odpowiednim momencie usłyszał ten głos... ach, czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra , problem z dzieckiem rozwiązany ;D
    Ale czuję, że zaczna się nowe związane z siostrą Justina,.
    Ale nic. czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurczeeee... myslalam juz, ze na serio bedzie mial wypadek... naprawde... blagam nie strasz mnie tak wiecej;o jak zwykle rozdzial perfekcyjny. Nie mam nic do zarzucenia. Nie chcialabym Ci caly czas slodzic, ale jak na razie nie mam innego wyjscia. Czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial. Pozdrawiam, buziaki:* [faulty-heart.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. przestraszyłam się, bo naprawdę myślałam że dojdzie do wypadku.. co do Alison nie mam pojęcia jak ja ją mogłam lubić. to zwykła ****.. mam nadzieję że Justin złapie dobry kontakt z Jazzy i wszystko się ułoży w jego życiu. ♥ @beadlesbabyyy

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę przyznać, że piszesz płynnie, jednak zbytnią wagę przywiązujesz do rzeczy codziennych, typu - jedzenie, zakupy - to zupełnie niepotrzebne. Zwracam Ci uwagę, bo sądzę, że zalezy Ci na obiektywnej opinii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze to, ta cała Alex mnie denerwuje, nie wiem czemu. Po prostu nie lubię takich idealnych postaci, Alison przynajmniej miała w sobie coś ciekawego i była dość interesującą osobą. Ale poczekamy zobaczymy, może się jeszcze do niej przekonam z biegiem czasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. blędów nie ma,wszystko spójnie.
    twoje rozdziały mnie troszkę przygnębiają,ale tak przyjemnie.
    uwielbiam je czytać. Jak widać wszystkie Aleksandry,są świetne :)
    do następnego:)

    @martaaazz

    OdpowiedzUsuń
  8. a co do opinii osoby wypowiadającej się wyżej to się nie zgadzam, bo rzeczy które opisujesz pozwalają lepiej sobie wyobrazić sytuację. A to jest w opowiadaniach bardzo istotne.
    @martaaazz

    OdpowiedzUsuń