- Wyjątkowo dziś ładnie, prawda? – Powiedziała Aleksandra, zawiązując
krawat na szyi przyjaciela. Justin uśmiechnął się delikatnie, po czym ponownie
wbił wzrok w krajobraz za oknem.
Pogoda
dopisywała. Świeciło słońce, a na niebie nie było nawet najmniejszej chmury,
która zapowiadałaby deszcz, towarzyszący Stratford od kilku dni.
Dziś
nastał ten dzień. To właśnie dzisiaj musiał pożegnać się z rodzicielką. Póki
co, wydawało mu się to niepojętne. Jeszcze kilka tygodniu temu, żyła i
funkcjonowała normalnie. Dziś, już jej wśród nas nie ma. Pozostawiła po sobie
wiele wspomnień i kilka drobiazgów w postaci przedmiotów codziennego użytku.
Stracić jedyną ważną osobę w życiu w tak młodym wieku to naprawdę ogromna
trauma. Co jeśli zaufa komuś, przywiąże się, a ta osoba zniknie? Rozpłynie się?
Nigdy więcej jej nie spotka? Justin właśnie tego się obawia. Obawia się, że
zostanie sam. Że nikt nie wyciągnie do niego pomocnej dłoni, gdy będzie ona
naprawdę potrzebna. Że będzie musiał sobie radzić sam, krusząc się przy tym
coraz bardziej. Kiedyś może nastać taki dzień, że i on nie podoła powierzonemu
zadaniu i po prostu się nie obudzi. Nie będzie miał już siły by stawić czoła
życiu, bo nie ma przy nim mamy. Osoby, która zawsze podtrzymywała na duchu i dodawała
otuchy. Nigdy więcej nie usłyszy jej melodyjnego głosu, nie zobaczy pięknych,
czekoladowych oczu, nie dotnie aksamitnej i miękkiej skóry. Nie ma jej. Nie ma
nikogo. Nie żyje.
- Justin wszystko w porządku? – Zapytała troskliwie brunetka. – Wiem, że
jest ci trudno, ale jestem przy tobie. Zawsze. – Oznajmiła krótko wbijając
wzrok w Kanadyjczyka.
- Wiem, dziękuje. – Na jego twarzy zagościł nieznaczny uśmiech, po czym
wtulił się w ciemne włosy towarzyszki.
- Musimy iść, chodź. – Aleksandra chwyciła Justina za rękę, po czym
oboje wyszli na korytarz. Dziewczyna przekręciła klucz w zamku, po czym
wręczyła je chłopakowi.
Nie minęło dużo czasu, a już znaleźli się przy samochodzie stojącym na
parkingu za blokiem. W ciszy skierowali się w kierunku czarnego Camaro i zajęli
miejsca wewnątrz wozu. Chłopak cisnął kluczami od mieszkania w schowek, po czym
odpowiednimi do tego kluczami odpalił silnik auta i zapiął pas. Na prawej dłoni
poczuł ciepło. Podniósł wzrok na brunetkę.
- Spokojnie. Jesteś silny. Nie liczą się upadki. Liczy się ile razy postaniesz.
Pokaż wszystkim, że potrafisz, że dasz radę. Ja w ciebie wierze. Wiem też, że
potrafisz naprawdę wiele i byle, co nie może wyprowadzić cie z równowagi. Nie
poddawaj się. – Po skończeniu swojej wypowiedzi, Alex spuściła wzrok. Nie
wiedziała, czy dobrze zrobiła. Chciała dodać otuchy przyjacielowi.
- Dziękuje ci, że jesteś – oznajmił. – Bez ciebie już dawno bym się
załamał i na pewno nie siedziałbym tutaj teraz. To dzięki tobie nadal normalnie
funkcjonuje.
Z delikatnym uśmiechem na twarzy wcisnął pedał gazu i ruszył w stronę
cmentarza. Promienie słoneczne delikatnie przygrzewały, a bezchmurne niebo
przypominało o lecie. Już niedługo miał zacząć się wrzesień, wszystko miał
wrócić do normalności. Jednak nic nie jest tak jak było wcześniej.
- Chciałbym ci coś powiedzieć – przerwał krępującą ciszę Justin.
- Jasne, słucham – uśmiechnęła się szeroko dziewczyna. Nie wiedziała,
czego się spodziewać, spróbowała zatuszować niepewność uśmiechem.
- Pattie przed śmiercią mnie o coś poprosiła – powiedział niepewnie
brunet. W myślach nie raz odgrywał sobie tą rozmowę, teraz nie wiedział jak ma
zacząć. – Chciała, bym spełnił jej ostatnia wolę.
Aleksandra wbiła wzrok w przyjaciela. Nie wiedziała, o co chodzi
Kanadyjczykowi. O jakiej woli mówił?
- Nie rozumiem – powiedziała, by zachęcić chłopaka do wyjaśnień.
- Zostawiła mi list, w którym poprosiła abym odnalazł siostrę –
powiedział, po czym przeniósł na moment wzrok na przyjaciółkę. Czekał na jej
reakcję.
- Masz siostrę? – Zapytała wyraźnie zdziwiona. Często szczerze
rozmawiała z Pattie, jednak nigdy nie wspominała o córce.
- Tak, ja również byłem zdziwiony, bo nie miałem pojęcia. – Oznajmił
nie odrywając wzroku od drogi. Nie mógł sobie pozwolić, żeby mieli wypadek. Nie
wybaczyłby sobie tego.
- A ja nadal nie rozumiem. – Powiedziała. Było to po prostu nie
możliwe. Chciała, aby Justin rozwiał wszystkie jej wątpliwości.
- W liście poprosiła, abym przeczytał jej pamiętnik.- Wypuścił głośno
powietrze z ust. – Zrobiłem tak. Pisała tam, że spotykała się z jakimś facetem.
Gdy miałem trzynaście lat wpadli. Nie mogła dopuścić, żeby ludzie dowiedzieli
się, że jest w ciąży, więc wyjechała do Georgy, do ciotki Leny. Mi i dziadkom
powiedziała, że jedzie do pracy. Tam urodziła i oddała pod Lenie pod opiekę małą
Jazzy. Jak to czytałem, po prostu nie mogłem uwierzyć, że moja matka mogła być
tak lekkomyślna. W dodatku poprosiła o zaopiekowanie się nią. Mam dopiero
osiemnaście lat. Nie uniosę tak wiele. – Powiedział, po czy otarł pojedynczą
łzę wierzchem dłoni.
- Pomogę ci. – Oznajmiła dziewczyna łapiąc chłopaka za rękę. – Razem
damy radę, zobaczysz. – Dzięki tym słowom na twarzy Justina pojawił się
uśmiech. Pierwszy raz od kilku dni był on prawdziwy i płynący z serca.
- Dziękuję – pocałował brunetkę w policzek, po czym ponownie skupił się
na drodze. Do końca podróży czuł ciepło na swojej dłoni. Miał szczęście, że to
właśnie ją poznał. Była to jedyna rzecz, za którą dziękował Bogu.
Justin zaparkował czarnego sedana na parkingu przed kościołem. Nie
chciał wysiadać. Było mu dobrze, tutaj. Nie chciał spotykać tych wszystkich
zasmuconych ludzi składających mu kondolencje. Niestety, był to pogrzeb jego
matki, więc nie wypadałoby się nie zjawić. Poza tym, czuł, że musi pożegnać się
z matką, podziękować jej za wszystko.
Bieber bez słowa opuścił auto. Chwilę potem dołączyła do niego
przyjaciółka. Oboje wzięli głęboki wdech, po czym skierowali się w stronę
kaplicy. Przy wejściu spotkali dziadków. Bruce stał z złożonymi rękoma na
klatce piersiowej, a Diana grzebała nerwowo w torebce, raz po raz spoglądając
na prawy nadgarstek, gdzie znajdował się złoty zegarek. Wnuk przywitał się z
babcią i dziadkiem, po czym przedstawił swoją towarzyszkę. Bez słowa wszedł do
kościoła i zajął miejsce w ostatniej ławce. Tutaj czuł się bardziej oddzielony
od innych ludzi. Wolał być teraz sam. Na ołtarzu stała trumna oraz miejsce
przeznaczone do wypowiedzenia kilku zdań od siebie odnoście pochowanego. Wiedział,
że wiele osób będzie chciało podzielić się swoimi podziękowaniami oraz
refleksjami na temat Pattie. Justin niekoniecznie chciał tego słuchać. Chciał,
aby to się jak najszybciej skończyło.
Po kilku minutach na ołtarzu pojawił się ksiądz. Serce chłopaka zabiło
mocniej. Po odprawieniu wszystkich rytuałów i modlitw, kapłan zadał pytanie,
czy jest ktoś, kto zechciałby wypowiedzieć się na temat Pattie Mallette. W
pierwszej kolejności wyszedł dziadek. Czarna postać, w delikatnie opiętym
garniturze szybko przemierzyła odległość i po chwili znalazła się na
wyznaczonym miejscu. Chłopak ścisnął mocniej dłoń Aleksandry. Była zimna.
Przeniósł na nią wzrok. Jej oczy były przekrwione i pełne łez. Automatycznie, również
jego oczy nabrały podobnego wyrazu. Dotarło do niego, że to wszystko dzieje się
naprawdę.
Słowa, które Bruce wypowiadał na temat swojej córki były cudowne i
przyprawiały o łzy. Przytoczył kilka opowieści z dzieciństwa oraz z
późniejszych czasów. Podziękował Bogu za tak wspaniałą córkę, po czym z łzami w
oczach wrócił do ławki i zajął miejsce obok żony.
Alex kreśliła niezgrabne kółka na wierzchu dłoni bruneta. Raz po raz
mocniej zaciskała palce. Chłopak również odwzajemniał gest. Chciał, aby
wiedziała, że jest tutaj, że jest z nią. Tak samo, jak on wie, że Aleksandra
zawsze mu pomoże.
Kolejną osobą, która stanęła na ołtarzu była najbliższa przyjaciółka
mamy, pani Butler. Mówiła z promiennym uśmiechem na twarzy. Justin miał
wrażenie, że w ten sposób chce zakryć ból, który jej towarzyszy. Od zawsze wiedział,
że jest świetną aktorką.
- Czy jest ktoś jeszcze, kto zechciałby zabrać głos? – Zadał pytanie ksiądz.
W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza, po czym Justin wstał. Wzrok
wszystkich zgromadzonych automatycznie przeniósł się na jego sylwetkę. W pewnej
chwili pożałował swojej decyzji, jednak pomimo tego ruszył w kierunku
centralnej części kościoła. Gdy stanął przodem to frontu, a wszystkie twarze
skierowane były w jego kierunku, poczuł jak szybko bije mu serce. Wziął głęboki
wdech i przeniósł wzrok na Aleksandrę. Posłała mu delikatny uśmiech. Chłopak
odwzajemnił gest, po czym wypuścił głośno powietrze z ust.
- Strasznie się cieszę, że pojawiliście się tutaj w tak licznym gronie.
– Zaczął Justin. – Wiem, że dla was, jak i dla mnie śmierć Pattie była dużym
zaskoczeniem. Przyznam, że nie jest mi łatwo, jednak wiem, że dzięki lekcjom,
jakie od dziecka dawała mi mama podołam. Jest ze mną Bruce, Diana, pani Butler,
Ryan, Aleksandra. – Zrobił pauzę. Czekał na reakcję wymienionych osób. Na ich
twarzy zagościł uśmiech. – To dzięki nim jest tu gdzie jestem i mówię do was.
Chciałem podziękować mamie, że była tak cudowną osobą i, że dawała z siebie
tyle miłości ile mogła. To ona nauczyła mnie tak wielu rzeczy, dzięki którym
teraz wiem, że bez niej również dam sobie radę. Nie raz przyprawiałem ją o
smutki, czego teraz żałuje. Wiem, że było to złe. Po części mam wyrzuty
sumienia, że to właśnie przeze mnie zachorowała. Ale cóż. Ludzie rodzą się i
umierają. Wszystkim nam Pattie była bliska i teraz żyje w naszych sercach.
Dziękuję. – Justin ze spuszczonym wzrokiem oddalił się do ławki. W kościele
panowała grobowa cisza, której nikt nie śmiał przerwać. Po chwili do mikrofonu
podszedł kapłan.
- Dziękuje wszystkim za wypowiedzi. Amen. – Te słowa oznaczały, że
ceremonia dobiegła końca. Mimo, iż każdy mógł się już rozejść, nikt nawet nie
drgnął. Wszyscy siedzieli w bezruchu przez jakiś czas, po czym Justin wstał z
miejsca i trzymając za rękę Aleksandrę wyszedł przed kościół. Bez zamienienia
słowa udali się w kierunku samochodu. Z odległości około jednego metra, Bieber
nacisnął guzik na pilocie, co otworzyło samochód. Zajrzał do schowka obok
kierownicy, po czym wyciągnął z niego paczkę czerwonych Marlboro oraz okulary
słoneczne, które założył na nos. Oparł biodra o przednią maskę Camaro, po czym
odpalił papierosa. Dawno nie czuł duszącego dymu w ustach. Nie mógł uwierzyć,
że odmawiał sobie takiej przyjemności.
Słońce biło ciepłymi promieniami wprost na twarz Justina. Miał wrażenie
jakby było lato. Jakby to wszystko jeszcze się nie wydarzyło. Jakby nadal
mieszkał z Pattie w Kanadzie i imprezował codziennie. Niestety złożyło się dużo
zdarzeń, które go zmieniły. Wydoroślał. Przynajmniej tak mu się wydawało.
- Chcesz? – Wyciągnął dłoń z papierosem między palcami w stronę Aleksandry.
Dziewczyna zlustrowała spojrzeniem chłopaka, po czym wzięła szluga od chłopaka.
Zaciągnęła się i wypuściła strugę szarego dymu w powietrze. Chłopak uśmiechnął
się, po czym odebrał papierosa od przyjaciółki.
Zauważył, że w jego kierunku zmierzają dziadkowie. Ciemna sukienka
Diany idealnie komponowała się z czarnym garniturem Bruca. Szli równym krokiem
rozmawiając ze sobą.
- Dziękuję, że zabrałeś głos – powiedział Bruce do wnuka, po czym
złożył ręce na klatce piersiowej. Wbił w niego wzrok w oczekiwaniu na
odpowiedź.
- Nie ma za co. W końcu to moja matka. – Oznajmił krótko, zaciągając
się tytoniem.
- Nie wiedziałam, że palisz – odparła Diana. Widać było, że nie
pochwalała poczynań wnuka. Grymas na jej twarzy przyprawiał Kanadyjczyka o
ciarki na plecach. – Zapraszamy do nas
na obiad. – Diana spróbowała rozluźnić napięcie.
- Dziękujemy, ale mamy już plany – orzekł Justin. Nie miał ochoty spędzać
więcej czasu z dziadkami niż było to potrzebne.
- No dobrze. W takim razie, do zobaczenia Justin – powiedziała. – Chodź
Bruce. – Siwa kobieta wzięła męża pod ramie, po czym obrócili się na pięcie i
skierowali w przeciwnym kierunku.
- Nie wiedziałam, że mamy plany – odparła zdziwiona Alex. Nie była
pewna czy Justin powiedział to, aby szybko spławić dziadków, czy naprawdę ma
coś w planach.
- Pokażę ci coś. – Powiedział szybko, po czym rzucił peta na ziemię. Bez
słowa zajął miejsce kierowcy w Chevrolecie, po czym zapiął pas bezpieczeństwa.
Chwile po tym, jak towarzyszka, również zajęła miejsce ruszył z piskiem opon
zostawiając za sobą barokowy kościół.
*
Delikatny powiew wiatru rozwiewał ciemne włosy Aleksandry. Justin
prowadził przyjaciółkę, której oczy zasłonięte były ciemna chustką. Chciał, aby
do samego końca nie wiedziała gdzie się znajduje.
- Justin, mogę już to zdjąć? – Niecierpliwiła się Alex. – Gdzie jesteśmy?
– Próbowała się dowiedzieć, jednak Justin do ostatniej chwili był tajemniczy.
- Spokojnie, jeszcze moment. – Oboje pokonali ostatnie schody, po czym
chłopak pozwolił zdjąć apaszkę. Reakcja dziewczyny była bezcenna.
Przyjaciele znajdowali się na dachu wieżowca, skąd mieli widok na całe
miasto. Słońce pomału gnało ku zachodowi, dzięki czemu niebo przybrało cudowne
kolory.
Justin
złapał dziewczynę za rękę, po czym oboje zbliżyli się do krawędzi. Usiedli na
ziemi, pozwalając, aby nogi zwisały im w dół. Dziewczyna mocno ściskała dłoń
chłopaka.
- Tutaj jest niesamowicie – oznajmiła, po czym spojrzała na chłopaka. –
Jak znalazłeś to miejsce? – Zapytała uśmiechając się delikatnie.
- W tej firmie pracował kiedyś mój tata. To on mnie tutaj zabrał. –
Justin skupił wzrok na krajobrazie. – Przychodziłem tutaj, gdy było mi naprawdę
ciężko. Jeszcze nikomu nie pokazałem tego miejsca.
Dziewczyna była wyraźnie zdziwiona słowami przyjaciela. Nie wiedziała,
że to miejsce ma dla niego tak wielką wartość. Zajrzała mu głęboko w oczy, w
których dojrzała ból. Złożyła czuły pocałunek na jego pełnych ustach. Justin
spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Przepraszam – powiedziała krótko. – Nie powinnam. – Justin nawet nie
drgnął. Dziewczynie zrobiło się głupio.
- Powinnaś – powiedział, po czym ich usta złączyły się w pocałunku.
Wydawać by się mogło, że trwał on wiecznie. Ciało chłopaka wypełniło przyjemne
ciepło. Nie potrafił się oderwał. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie. Nie
chciał puszczać jej z objęć. Obawiał się, że gdy to zrobi ona zniknie. Rozpłynie
się. Bał się, że zrani go jak Alison.
- Dużo dla mnie znaczysz – powiedział po chwili Bieber. – Jednak obawiam
się zaangażować. W Kalifornii poznałem dziewczynę, która po prostu się mną
bawiła.
- Rozumiem, przepraszam. – Aleksandra wyraźnie posmutniała. Głupio
wyszło.
- Nie przepraszaj – powiedział Justin, po czym pocałował Alex. –
Zaryzykuję. – Uśmiechnął się, a następnie pocałował dziewczynę w czoło. –
Chodź, zimno się robi.
szkoła, że z Pattie tak wyszło. ;c mam nadzieje, że Juju jakoś da rade, że Alex mu w tym pomoże. @AuneBieber
OdpowiedzUsuńpopłakałam się i nadal ryczę. piękne, po prostu piękne. alex jest naprawdę niesamowitą osobą, dobrze że justin poznał kogoś takiego. to jak odnoszą się do siebie, jak bardzo sobie pomagają, wzrusza mnie do łez. piękne. a koniec chyba najlepszy z całego rozdziału. pięknie "rozegrane", że tak to nazwę. pięknie wszystko opisujesz. jedno z najlepszych opowiadań jakie czytam ♥
OdpowiedzUsuńjejkuuuu... rozdział pomimo tej smutnej tematyki wyszedł ci mistrzowsko. w szczególności jego ostatnia część. naprawdę. podziwiam Cię za to opowiadanie. nie można Ci wytykać żadnych błędów, co ich po prostu NIE MA. i co ja mam Ci pisać w tym komentarzu? no właśnie... w takim razie kończę już ten bezsensowny monolog. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który mam nadzieje, że pojawi się równie szybko jak ten. pozdrawiam! buziaki!!!:*** [faulty-heart.blogpost.com]
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze Alison to suka. Myślałam, że coś z tego wyjdzie, że z nią będzie, ale rzeczywiście dziwne wydało mi się, że nie wspominałaś o niej zbyt często w rozdziałach.
Po drugie. Co z dzieckiem ? :D . Alison jest z nim czy z Dylanem w ciąży ?
Po trzecie. Wkręciłam się w to opowiadanie.
Świetnie piszesz. I z niecierpliwością czekam na następny rozdział !
[ flamencel ] Szczerze powiedziawszy to od razu pokochałam Alexandrę, aczkolwiek nie mogę powiedzieć tak o Alison. Mam wielką nadzieję, że pomiędzy Alexandrą, a Justinem narodzi się wielkie uczucie, które już w najbliższym czasie wykiełkuje. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńrozdział jest jak zawsze cudowny i się pocałowali, haha. jaram się tym :D uroniłam również kilka łez, kiedy Justin wypowiadał się na temat Pattie, wspaniałe to wszystko opisujesz, uwielbiam Twój styl :)
OdpowiedzUsuńAż smuto robi się na sercu, gdy czytasz,że Pattie zmarła, normalnie nie rozumiem jak mogłaś ją uśmiercić, chcesz doprowadzić wszystkich do łez ? ;< Końcówka cudowna, nasz zły Justin nagle zrobił się romantyczny ;d
OdpowiedzUsuńNiesamowicie mi się podobał ten rozdział, ale nie tylko rozdział bo całe opowiadanie. Nie no po prostu uwielbiam. Wykreowałaś bohaterów w niesamowity sposób, masz świetny styl pisania oraz fabuła jest wciągająca. Czytając czujesz się jakbyś była gdzieś obok bohaterów. Jestem kiepska w pisaniu komentarzy więc jeszcze tylko dodam że czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam nową historie, próbują jakoś rozkręcić więc zapraszam witness-the-slow-death.blogspot.com
cześć :) chciałam Cię powiadomić, ze niestety 7 rozdziału też nie ma, dlatego musiałam przerwać czytanie. czekam na uzupełnienie tego niedociągnięcia z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńu mnie rozdział 7 jest widoczny.
Usuńhello thеrе and thank you for youг informatiоn
OdpowiedzUsuń– I have certainlу picked up anything new
from right hеre. I did hοwever exрertіsе a feω technicаl issues using this websіte, since I
experienсеԁ to reload the wеb site a lot of times
prevіous to I сould get іt tο load coгrectly.
I hаd beеn wondering if your hoѕting іѕ OΚ?
Not that I'm complaining, but sluggish loading instances times will often affect your placement in google and can damage your quality score if advertising and marketing with Adwords. Anyway I am adding this RSS to my e-mail and can look out for much more of your respective exciting content. Ensure that you update this again soon.
Also visit my blog post :: Loans for Bad Credit
Ηеllο friends, fastidious paragгaph and goοd uгging commеnteԁ at
OdpowiedzUsuńthis place, I am really enjоying by thesе.
Here is my weblog :: loans for bad credit
Hi there, just wanted to mеntion, I loveԁ thіs aгtiсle.
OdpowiedzUsuńIt ωas practiсal. Κeep on posting!
My site - bad credit loans
I gоt this sitе from my friend who told me rеgarding this website
OdpowiedzUsuńand now this time I am vіsiting this web site
and rеading veгy informative articles or
reviеws аt this time.
my webpagе ... best payday loans
My website > best payday loans
If уou wаnt to οbtain a grеаt ԁeаl from thiѕ
OdpowiedzUsuńpiесе of wгitіng thеn you hаѵе to
аpply thesе methodѕ to yοur
ωοn ωеbѕіte.
Have a loοk at my web ѕite bad credit payday loans
Ηello vеry nice ωеbsite!!
OdpowiedzUsuńGuу .. Excellent .. Amаzing .. I'll bookmark your web site and take the feeds additionally? I'm hapрy to finԁ ѕo manу useful informаtion here in the put up, we'd like develop more techniques in this regard, thanks for sharing. . . . . .
Also visit my website - best payday loans
Also see my web site :: best payday loans
If ѕome onе wishes to be updated with hottest technologies therefoгe he
OdpowiedzUsuńmust be paу a visit thiѕ website and be up to datе all the tіme.
Look into mу blog poѕt payday loans bad credit
my website: payday loans bad credit
Thіs blοg was... hоw
OdpowiedzUsuńdo you sаy it? Relevant!! Finally I've found something which helped me. Thanks a lot!
Also visit my homepage ... instant cash loans
It's the best time to make some plans for the longer term and it is time to be happy. I've learn this ѕubmit and if I mаy I wish to cοunsеl you ѕome inteгеsting iѕsues or suggеstіonѕ.
OdpowiedzUsuńPerhapѕ you cаn writе next articlеs relаting to
thіs artісle. I desire to rеaԁ mоre іssueѕ apргoximаtelу it!
Alsо visit my blog :: quick loans
Good content. You write beautiful things.
OdpowiedzUsuńvbet
korsan taksi
sportsbet
mrbahis
mrbahis
hacklink
sportsbet
vbet
taksi
Good text Write good content success. Thank you
OdpowiedzUsuńbetpark
mobil ödeme bahis
tipobet
poker siteleri
bonus veren siteler
slot siteleri
kibris bahis siteleri
betmatik
muş
OdpowiedzUsuńniğde
mardin
diyarbakır
tunceli
S106C
https://saglamproxy.com
OdpowiedzUsuńmetin2 proxy
proxy satın al
knight online proxy
mobil proxy satın al
6CLPKN
شركة صيانة افران
OdpowiedzUsuńشركة تنظيف افران