Spędził noc
na plaży, z ogromnymi ilościami alkoholu we krwi. Cud, że nikt go nie okradł,
że nie jest poobijany, ani obolały. Szczęście, że nie wdał się w żadną bójkę,
jak miał zwyczaj robić to w Kanadzie. Wtedy z odsieczą przybywał my Ryan i
odprowadzał go do domu. Był dobrym przyjacielem.
Chwiejąc się
mimowolnie na nogach, Bieber minął korytarz, salon oraz schody i wszedł do
pokoju. Zlustrował spojrzeniem pomieszczenie. Jego wzrok przykuło biurko, na
którym leżał biały papier. Z wyglądu przypominał kopertę. Chłopak chwycił w
obie ręce rzecz i przysiadł na łóżku. Na kopercie widniało jego imię. Od razu
rozpoznał pismo. Nie zwlekając ani sekundy dłużej, zabrał się za czytanie
listu.
Kochany Synku
Ten list napisałam
zaraz po twoim wyjeździe. Nie mogę żyć z myślą, że nie ma cię obok mnie i dom,
który wypełniałeś swoją osobowością stał się taki pusty. Mimo, że nigdy nie
byłam idealną matką, pamiętaj, że choćby nie wiem, co się działo kocham cię i
zawsze będę cię kochać.
Piszę do ciebie,
jednak nie wiem, z jakim zamiarem. Chce ci powiedzieć to, czego obawiałam się
powiedzieć tobie podczas pożegnania. Jesteś najwspanialszą rzeczą, jaka
kiedykolwiek mi się przytrafiła. Rzecz w tym, że popełniałam kilka błędów,
przez które cierpisz i bardzo ich żałuje. Nie chciałam wysyłać cię do ojca,
jednak wiedziałam, że będzie ci u niego lepiej niż tutaj, w Kanadzie.
Oczywiście, chciałam cię przeprosić, że razem z ojcem, zniszczyliśmy ci
dzieciństwo naszym rozstaniem, ale cóż.. Nie układało nam się. Jesteś już
prawie dorosły i rozumiesz wiele. Dlatego chciałabym, abyś brał pod nogi
wszystkie kłody, jakie rzuca ci życie i pokonywał je z uśmiechem na twarzy.
Ludzie rodzą się i
umierają. Pamiętasz, jak zmarł wujek John? Kilka miesięcy potem urodziła się
mała Jazzy. Starsi robią miejsce młodszym, by oni zaś mogli wprowadzić w życie
własne zasady i wzbogacić świat o wiele możliwości.
Tym akcentem
chciałabym się z tobą pożegnać w tym liście. Pamiętaj, że zawsze cię kocham.
Zawsze jestem przy tobie, nawet, jeśli mnie nie czujesz, albo nie widzisz. Będę
dzwonić i od czasu do czasu pisać. Kocham cię mój synku.
Mama.
Słowa, które
napisała mama utkwią w jego pamięci na wiele, wiele lat. Były piękne i napawały
go ogromną siłą. Wiedział, że choćby nie wiadomo, co się działo zawsze ma
oparcie w rodzicach i z tego się cieszył. Justin wiedział, że to, co Pattie
napisała na białej kartce papieru płynęło z jej serca. Wiedział, że to wszystko
jest prawdą. Chciał ją teraz przytulić, jednak była daleko.
Poczuł, że
do jego oczu napływając słone łzy. Przetarł je wierzchem dłoni, po czym uniósł
się na nogach i staną przed biurkiem. List z powrotem schował do koperty i
zostawił samotnie na blacie.
Odebrał
niepohamowaną chęć położenia się w wygodnym łóżku i skierowaniu się do Krainy
Morfeusza.
Wziął szybki
prysznic, by, choć trochę odświeżyć się po nocy na plaży i przebrał się w
dresy. Ułożywszy się wygodnie na łóżku zamknął oczy i pozwolił mięśniom się
rozluźnić. Po kilku minutach zasnął.
*
Zaraz po
przebudzeniu, oczy Justina otworzyły się. Chłopak rozejrzał się po pokoju, po
czym wsparł się na łokciach i wypuścił głośno powietrze z ust. Zrzucił z ciała
lekką kołdrę i ruszył w stronę drzwi wyjściowych z pokoju. Usłyszał kilka
głosów rozbrzmiewających po domu. Najprawdopodobniej należały do reszty
rodziny. Bieber przeczesał ręką włosy, podciągnął spodnie od dresu na biodrach
i ruszył schodami w kierunku parteru. Stojąc na ostatnim stopniu, zlustrował
spojrzeniem pomieszczenie. Przy stole w jadalni siedział Jeremy z żoną, jednak
nic nie jedli. Ashley opowiadała o czymś małej Holly, a Jeremi robił coś w
swoim laptopie. Rzucił mu tylko puste spojrzenie, po czym wrócił do czynności,
którą dotychczas wykonywał. Wyszedł do ogrodu. Rozejrzał się do około, po czym
opadł na leżak. Ból, który przepełniał jego głowę był nie do zniesienia. Chłopak przymknął oczy, by, choć trochę
uśmierzyć cierpienie. Zaklął w myślach, po czym wstał i wszedł do chłodnego
domu. Idąc w kierunku kuchni spojrzał na Ashley, po czym przygryzł dolną wargę.
Jej opalone ciało było nieziemskie.
- Co na
obiad? – Zapytał.
Jeremi
podniósł wzrok znad komputera i zlustrował chłopaka.
- Obiad już
dawno był, Justin - melodyjny głos Ashley rozniósł się po pokoju.
Chłopak
zamknął z impetem lodówkę i skierował się do góry. Naciągnął na biodra szare,
wytarte dżinsy do kolan i białą bluzkę z nadrukiem. Stopy wsunął w japonki,
przeczesał ręką włosy i zszedł na dół.
- Zjem na
mieście - rzucił.
Ashley
podeszła do niego i spojrzała mu ciepłym spojrzeniem w oczy. Przez ciało
chłopaka przeszedł miły dreszcz. Ukradkiem spojrzał w stronę Jeremiego, był
bardzo zajęty pracą. Blondynka strzepnęła z jego bluzki kilka paprochów i po
czym przygładziła delikatnie tkaninę, czując zarys mięśni chłopaka.
- Może
zabrałbyś ze sobą Holly i Joe? - Zapytała uśmiechając się sie nieznacznie.
Chłopak
zwrócił się w kierunku stojącego za kobietą rodzeństwa, uklęknął i uśmiechnął
się szczerze.
- Idziemy? -
Zaproponował, po czym skierował ku drzwiom.
- Dziękuje -
usłyszał od Ashley. Uśmiechnął się tylko i zabierając ze sobą dwójkę dzieciaków
wyszedł z domu.
*
Po kilku
minutach, chłopak wraz z rodzeństwem spacerowali po plaży. Holly i Joe gonili
się ze sobą kilka metrów przed Bieberem, za to chłopak pogrążył się w
rozmyślaniach. Pozwolił, aby chłodne fale, co jakiś czas obmywały jego stopy.
Prawą ręką sięgnął do kieszeni, by sprawdzić, która godzina. Odblokował ekran i
zaraz się uśmiechnął. Zapomniał, że na tapecie widniała śliczna twarz Alison.
Zabierając
ze sobą bliźniaki, skierował się do plażowej restauracji. Stanął przy barze.
Wydawać by się mogło, że nikogo nie ma. Chłopak spuścił wzrok na siostrę, po
czym uśmiechnął się do niej półgębkiem. Po kilku minutach nagle z zaplecza
wyszedł gruby, wysoki mężczyzna.
- Szybciej
się nie dało? – Rzucił Bieber.
Mężczyzna
widocznie był zaskoczony.
-
Przepraszam? – Odpowiedział.
- Długo
czekałem, aż ktoś raczy odebrać moje zamówienie. Podobno klient wasz pan. –
Chłopak niechętnie wdał się w dyskusję z kelnerem.
- Więc
słucham wielmożnego klienta – odparł mężczyzna biorąc w rękę notes.
Lustrując
spojrzeniem menu wiszące na ścianie, Justin podrapał się po głowie, po czym
zwrócił się do faceta.
- Frytki i
dwa razy sok jabłkowy.
Kelner z
niechęcią zapisał słowa na kartce, a następnie rzucił chłopakowi pytające
spojrzenie.
- Nic
ciekawego tutaj nie macie. Więcej nie chce – powiedział brunet wyciągając z
przedniej, lewej kieszeni portfel.
- Siedem
dolarów – gość wyciągnął rękę w kierunku chłopaka.
Bieber
chamsko położył pieniądze na blacie, po czym podszedł do lodówki z napojami.
- Sam sobie
zabiorę, dziękuje – uśmiechnął się wrednie, a potem wyciągnął dwie butelki
napoju. Wyszedł z restauracji i rozsiadł się przy jednym ze stolików. Joe i
Holly usiedli naprzeciwko niego. Chłopak podał dzieciom napoje, po czym oparł
się o oparcie plastikowego krzesła.
- Dziękuje
Justin – powiedziała Holly piskliwym głosem.
Na twarzy
bruneta automatycznie zagościł uśmiech.
- Nie ma za
co.
*
Na dworze
pomału zaczynało robić się szaro. Kolor nieba był niesamowity. Na pierwszy rzut
oka było pomarańczowo-czerwone, jednak gdyby się bardziej przyjrzeć można
ujrzeć niebieskie i fioletowe barwy, a nawet szare.
W głowie
cały czas miał słowa z listu, który napisała do niego mama. Odniósł wrażenie,
że miało ono charakter pożegnalny. Czy miał racje? Możliwe, że żegnała się z
nim, bo wiedziała, że Justin ma do niej żal, że wysłała go do ojca, zamiast
sama uporać się z wychowaniem syna i, że tak szybko go nie zobaczy. Kochał mamę
ponad wszystko, ale mimo to przysparzał jej wielu problemów. Miał wrażenie, że
to przez niego mama tak bardzo schudła i nabawiła się wielu przeziębień.
Chłopaka wyczerpał ją psychicznie. Nie raz nie wracał do domu na noc, nie dając
wcześniej żadnego znaku życia. Pattie wtedy przez całą noc siedziała przy
kuchennym stole, żeby mieć dobry widok na wejście od frontu do domu i czekała
na syna. Teraz był tu nie chciał głębiej się zagłębiać w życiorys jego matki.
Jest, jaka jest i nic jej nie zmieni. Ludzie się nie zmieniają.
Bieber
rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu rodzeństwa. W pierwszej chwili ich nie
zauważył i jego serce zaczęło bić mocniej, jednak, kiedy rozejrzał się
dokładniej zauważył Holly i Joe. Bawili się na wydmie. Kilka metrów dalej,
również na wydmie siedziała blond włosa dziewczyna. Czytała książkę. Wyglądała
zupełnie jak Alison. Brunet ruszył w kierunku piaszczystej wydmy. Z sekundy na
sekunde był coraz bliżej dziewczyny. Zdawało się, że to właśnie ona. Kiedy był
wystarczająco blisko zlustrował ją dokładnie spojrzeniem. Ubrana była w
dżinsowe szorty i białą bluzkę na ramiączkach, która idealnie leżała na jej
smukłym, opalonym ciele.
- Mogę
poprzeszkadzać? – Zapytał uśmiechając się do blondynki.
Dziewczyna
uniosła głowę znad książki i spojrzała pytająco na chłopaka. Po chwili chyba
przypomniało jej się, kim jest chłopak i posłała w jego kierunku przyjazny
uśmiech.
- Jasne,
siadaj. – Poklepała miejsce obok siebie.
Brunet zajął
miejsce obok blondynki, po czym zakopał obie nogi w piasku. Nie wzruszenie
wpatrując się w morze uśmiechnął się do siebie i wodząc wzrokiem po okolicy
szukał rodzeństwa.
- Często tu
przychodzisz? – Zapytała Alison.
Chłopak
przeniósł wzrok na nią.
- Ogólnie,
jestem tutaj drugi raz – oznajmił. Dziewczyna spojrzała pytająco na chłopaka.
Widocznie, nie zrozumiała, o co mu chodzi. – Nie dawno się tutaj
przeprowadziłem. A ty?
Dziewczyna
wzięła do ręki garść piasku.
- Mieszkam
tu, od kiedy pamiętam. Plaża jest tak jakby moim miejscem relaksu. –
Uśmiechnęła się.
Dziewczyna
była piękna. Włosy rozwiewały jej na wszystkie strony uwalniając za razem
cudowny, truskawkowy zapach. Zauważyła, że Justin się jej przygląda i nieśmiale
się uśmiechnęła.
Na dworze,
powoli zapadał zmrok. Na niebie widać już było pojedyncze gwiazdy.
- Gdzie
będziesz chodził do szkoły, po wakacjach? – Zapytała.
Chłopak
podrapał się po karku.
- Nie
zastanawiałem się jeszcze. A ty gdzie zamierzasz iść?
Niebieskooka
przerzuciła piasek między dłońmi.
- Tutejsza
uczelnia, Cypress Collage. Nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać.
- Trudno się
tam dostać? – Zastanowił się chłopak.
- Nie, ale
musisz złożyć podanie. Do końca lipca trwa rekrutacja.
Chłopak
uśmiechnął się. Możliwe, że właśnie tam kontynuowałby swoją dalszą naukę.
Spojrzał na książkę leżącą miedzy nimi na pisaku.
- Dobre? –
Ujął w dłonie lekturę.
Dziewczyna
złączyła dłonie na kolanach.
- Uwielbiam
Sparska – zaśmiała się.
Bieber
odłożył książkę na miejsce. Wyciągnął z kieszeni telefon, po czym zwrócił ekran
w stronę towarzyszki.
- Dziękuje
za zdjęcie – oznajmił.
- Nie ma za
co. – Jej policzki przybrały rumianego koloru.
Wzrok
bruneta przykuła jedna z gwiazd na niebie.
- Patrz,
spadająca gwiazda – rzucił, pokazując palcem. Twarz dziewczyny momentalnie się
rozświetliła. – Pomyśl życzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz