sobota, 27 października 2012

Rozdział trzeci



Spędził noc na plaży, z ogromnymi ilościami alkoholu we krwi. Cud, że nikt go nie okradł, że nie jest poobijany, ani obolały. Szczęście, że nie wdał się w żadną bójkę, jak miał zwyczaj robić to w Kanadzie. Wtedy z odsieczą przybywał my Ryan i odprowadzał go do domu. Był dobrym przyjacielem.
Chwiejąc się mimowolnie na nogach, Bieber minął korytarz, salon oraz schody i wszedł do pokoju. Zlustrował spojrzeniem pomieszczenie. Jego wzrok przykuło biurko, na którym leżał biały papier. Z wyglądu przypominał kopertę. Chłopak chwycił w obie ręce rzecz i przysiadł na łóżku. Na kopercie widniało jego imię. Od razu rozpoznał pismo. Nie zwlekając ani sekundy dłużej, zabrał się za czytanie listu.
Kochany Synku
Ten list napisałam zaraz po twoim wyjeździe. Nie mogę żyć z myślą, że nie ma cię obok mnie i dom, który wypełniałeś swoją osobowością stał się taki pusty. Mimo, że nigdy nie byłam idealną matką, pamiętaj, że choćby nie wiem, co się działo kocham cię i zawsze będę cię kochać.
Piszę do ciebie, jednak nie wiem, z jakim zamiarem. Chce ci powiedzieć to, czego obawiałam się powiedzieć tobie podczas pożegnania. Jesteś najwspanialszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła. Rzecz w tym, że popełniałam kilka błędów, przez które cierpisz i bardzo ich żałuje. Nie chciałam wysyłać cię do ojca, jednak wiedziałam, że będzie ci u niego lepiej niż tutaj, w Kanadzie. Oczywiście, chciałam cię przeprosić, że razem z ojcem, zniszczyliśmy ci dzieciństwo naszym rozstaniem, ale cóż.. Nie układało nam się. Jesteś już prawie dorosły i rozumiesz wiele. Dlatego chciałabym, abyś brał pod nogi wszystkie kłody, jakie rzuca ci życie i pokonywał je z uśmiechem na twarzy.
Ludzie rodzą się i umierają. Pamiętasz, jak zmarł wujek John? Kilka miesięcy potem urodziła się mała Jazzy. Starsi robią miejsce młodszym, by oni zaś mogli wprowadzić w życie własne zasady i wzbogacić świat o wiele możliwości.
Tym akcentem chciałabym się z tobą pożegnać w tym liście. Pamiętaj, że zawsze cię kocham. Zawsze jestem przy tobie, nawet, jeśli mnie nie czujesz, albo nie widzisz. Będę dzwonić i od czasu do czasu pisać. Kocham cię mój synku.
Mama.
Słowa, które napisała mama utkwią w jego pamięci na wiele, wiele lat. Były piękne i napawały go ogromną siłą. Wiedział, że choćby nie wiadomo, co się działo zawsze ma oparcie w rodzicach i z tego się cieszył. Justin wiedział, że to, co Pattie napisała na białej kartce papieru płynęło z jej serca. Wiedział, że to wszystko jest prawdą. Chciał ją teraz przytulić, jednak była daleko.
Poczuł, że do jego oczu napływając słone łzy. Przetarł je wierzchem dłoni, po czym uniósł się na nogach i staną przed biurkiem. List z powrotem schował do koperty i zostawił samotnie na blacie.
Odebrał niepohamowaną chęć położenia się w wygodnym łóżku i skierowaniu się do Krainy Morfeusza.
Wziął szybki prysznic, by, choć trochę odświeżyć się po nocy na plaży i przebrał się w dresy. Ułożywszy się wygodnie na łóżku zamknął oczy i pozwolił mięśniom się rozluźnić. Po kilku minutach zasnął.
*
Zaraz po przebudzeniu, oczy Justina otworzyły się. Chłopak rozejrzał się po pokoju, po czym wsparł się na łokciach i wypuścił głośno powietrze z ust. Zrzucił z ciała lekką kołdrę i ruszył w stronę drzwi wyjściowych z pokoju. Usłyszał kilka głosów rozbrzmiewających po domu. Najprawdopodobniej należały do reszty rodziny. Bieber przeczesał ręką włosy, podciągnął spodnie od dresu na biodrach i ruszył schodami w kierunku parteru. Stojąc na ostatnim stopniu, zlustrował spojrzeniem pomieszczenie. Przy stole w jadalni siedział Jeremy z żoną, jednak nic nie jedli. Ashley opowiadała o czymś małej Holly, a Jeremi robił coś w swoim laptopie. Rzucił mu tylko puste spojrzenie, po czym wrócił do czynności, którą dotychczas wykonywał. Wyszedł do ogrodu. Rozejrzał się do około, po czym opadł na leżak. Ból, który przepełniał jego głowę był nie do zniesienia.  Chłopak przymknął oczy, by, choć trochę uśmierzyć cierpienie. Zaklął w myślach, po czym wstał i wszedł do chłodnego domu. Idąc w kierunku kuchni spojrzał na Ashley, po czym przygryzł dolną wargę. Jej opalone ciało było nieziemskie.
- Co na obiad? – Zapytał.
Jeremi podniósł wzrok znad komputera i zlustrował chłopaka.
- Obiad już dawno był, Justin - melodyjny głos Ashley rozniósł się po pokoju.
Chłopak zamknął z impetem lodówkę i skierował się do góry. Naciągnął na biodra szare, wytarte dżinsy do kolan i białą bluzkę z nadrukiem. Stopy wsunął w japonki, przeczesał ręką włosy i zszedł na dół.
- Zjem na mieście - rzucił.
Ashley podeszła do niego i spojrzała mu ciepłym spojrzeniem w oczy. Przez ciało chłopaka przeszedł miły dreszcz. Ukradkiem spojrzał w stronę Jeremiego, był bardzo zajęty pracą. Blondynka strzepnęła z jego bluzki kilka paprochów i po czym przygładziła delikatnie tkaninę, czując zarys mięśni chłopaka.
- Może zabrałbyś ze sobą Holly i Joe? - Zapytała uśmiechając się sie nieznacznie.
Chłopak zwrócił się w kierunku stojącego za kobietą rodzeństwa, uklęknął i uśmiechnął się szczerze.
- Idziemy? - Zaproponował, po czym skierował ku drzwiom.
- Dziękuje - usłyszał od Ashley. Uśmiechnął się tylko i zabierając ze sobą dwójkę dzieciaków wyszedł z domu.
*
Po kilku minutach, chłopak wraz z rodzeństwem spacerowali po plaży. Holly i Joe gonili się ze sobą kilka metrów przed Bieberem, za to chłopak pogrążył się w rozmyślaniach. Pozwolił, aby chłodne fale, co jakiś czas obmywały jego stopy. Prawą ręką sięgnął do kieszeni, by sprawdzić, która godzina. Odblokował ekran i zaraz się uśmiechnął. Zapomniał, że na tapecie widniała śliczna twarz Alison.
Zabierając ze sobą bliźniaki, skierował się do plażowej restauracji. Stanął przy barze. Wydawać by się mogło, że nikogo nie ma. Chłopak spuścił wzrok na siostrę, po czym uśmiechnął się do niej półgębkiem. Po kilku minutach nagle z zaplecza wyszedł gruby, wysoki mężczyzna.
- Szybciej się nie dało? – Rzucił Bieber.
Mężczyzna widocznie był zaskoczony.
- Przepraszam? – Odpowiedział.
- Długo czekałem, aż ktoś raczy odebrać moje zamówienie. Podobno klient wasz pan. – Chłopak niechętnie wdał się w dyskusję z kelnerem.
- Więc słucham wielmożnego klienta – odparł mężczyzna biorąc w rękę notes.
Lustrując spojrzeniem menu wiszące na ścianie, Justin podrapał się po głowie, po czym zwrócił się do faceta.
- Frytki i dwa razy sok jabłkowy.
Kelner z niechęcią zapisał słowa na kartce, a następnie rzucił chłopakowi pytające spojrzenie.
- Nic ciekawego tutaj nie macie. Więcej nie chce – powiedział brunet wyciągając z przedniej, lewej kieszeni portfel.
- Siedem dolarów – gość wyciągnął rękę w kierunku chłopaka.
Bieber chamsko położył pieniądze na blacie, po czym podszedł do lodówki z napojami.
- Sam sobie zabiorę, dziękuje – uśmiechnął się wrednie, a potem wyciągnął dwie butelki napoju. Wyszedł z restauracji i rozsiadł się przy jednym ze stolików. Joe i Holly usiedli naprzeciwko niego. Chłopak podał dzieciom napoje, po czym oparł się o oparcie plastikowego krzesła.
- Dziękuje Justin – powiedziała Holly piskliwym głosem.
Na twarzy bruneta automatycznie zagościł uśmiech.
- Nie ma za co.
*
Na dworze pomału zaczynało robić się szaro. Kolor nieba był niesamowity. Na pierwszy rzut oka było pomarańczowo-czerwone, jednak gdyby się bardziej przyjrzeć można ujrzeć niebieskie i fioletowe barwy, a nawet szare.
W głowie cały czas miał słowa z listu, który napisała do niego mama. Odniósł wrażenie, że miało ono charakter pożegnalny. Czy miał racje? Możliwe, że żegnała się z nim, bo wiedziała, że Justin ma do niej żal, że wysłała go do ojca, zamiast sama uporać się z wychowaniem syna i, że tak szybko go nie zobaczy. Kochał mamę ponad wszystko, ale mimo to przysparzał jej wielu problemów. Miał wrażenie, że to przez niego mama tak bardzo schudła i nabawiła się wielu przeziębień. Chłopaka wyczerpał ją psychicznie. Nie raz nie wracał do domu na noc, nie dając wcześniej żadnego znaku życia. Pattie wtedy przez całą noc siedziała przy kuchennym stole, żeby mieć dobry widok na wejście od frontu do domu i czekała na syna. Teraz był tu nie chciał głębiej się zagłębiać w życiorys jego matki. Jest, jaka jest i nic jej nie zmieni. Ludzie się nie zmieniają.
Bieber rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu rodzeństwa. W pierwszej chwili ich nie zauważył i jego serce zaczęło bić mocniej, jednak, kiedy rozejrzał się dokładniej zauważył Holly i Joe. Bawili się na wydmie. Kilka metrów dalej, również na wydmie siedziała blond włosa dziewczyna. Czytała książkę. Wyglądała zupełnie jak Alison. Brunet ruszył w kierunku piaszczystej wydmy. Z sekundy na sekunde był coraz bliżej dziewczyny. Zdawało się, że to właśnie ona. Kiedy był wystarczająco blisko zlustrował ją dokładnie spojrzeniem. Ubrana była w dżinsowe szorty i białą bluzkę na ramiączkach, która idealnie leżała na jej smukłym, opalonym ciele.
- Mogę poprzeszkadzać? – Zapytał uśmiechając się do blondynki.
Dziewczyna uniosła głowę znad książki i spojrzała pytająco na chłopaka. Po chwili chyba przypomniało jej się, kim jest chłopak i posłała w jego kierunku przyjazny uśmiech.
- Jasne, siadaj. – Poklepała miejsce obok siebie.
Brunet zajął miejsce obok blondynki, po czym zakopał obie nogi w piasku. Nie wzruszenie wpatrując się w morze uśmiechnął się do siebie i wodząc wzrokiem po okolicy szukał rodzeństwa.
- Często tu przychodzisz? – Zapytała Alison.
Chłopak przeniósł wzrok na nią.
- Ogólnie, jestem tutaj drugi raz – oznajmił. Dziewczyna spojrzała pytająco na chłopaka. Widocznie, nie zrozumiała, o co mu chodzi. – Nie dawno się tutaj przeprowadziłem. A ty?
Dziewczyna wzięła do ręki garść piasku.
- Mieszkam tu, od kiedy pamiętam. Plaża jest tak jakby moim miejscem relaksu. – Uśmiechnęła się.
Dziewczyna była piękna. Włosy rozwiewały jej na wszystkie strony uwalniając za razem cudowny, truskawkowy zapach. Zauważyła, że Justin się jej przygląda i nieśmiale się uśmiechnęła.
Na dworze, powoli zapadał zmrok. Na niebie widać już było pojedyncze gwiazdy.
- Gdzie będziesz chodził do szkoły, po wakacjach? – Zapytała.
Chłopak podrapał się po karku.
- Nie zastanawiałem się jeszcze. A ty gdzie zamierzasz iść?
Niebieskooka przerzuciła piasek między dłońmi.
- Tutejsza uczelnia, Cypress Collage. Nie zamierzam nigdzie wyjeżdżać.
- Trudno się tam dostać? – Zastanowił się chłopak.
- Nie, ale musisz złożyć podanie. Do końca lipca trwa rekrutacja.
Chłopak uśmiechnął się. Możliwe, że właśnie tam kontynuowałby swoją dalszą naukę. Spojrzał na książkę leżącą miedzy nimi na pisaku.
- Dobre? – Ujął w dłonie lekturę.
Dziewczyna złączyła dłonie na kolanach.
- Uwielbiam Sparska – zaśmiała się.
Bieber odłożył książkę na miejsce. Wyciągnął z kieszeni telefon, po czym zwrócił ekran w stronę towarzyszki.
- Dziękuje za zdjęcie – oznajmił.
- Nie ma za co. – Jej policzki przybrały rumianego koloru.
Wzrok bruneta przykuła jedna z gwiazd na niebie.
- Patrz, spadająca gwiazda – rzucił, pokazując palcem. Twarz dziewczyny momentalnie się rozświetliła. – Pomyśl życzenie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz