sobota, 27 października 2012

Rozdział czwarty


Przekraczając próg ogromnego, składającego się z kilku sektorów budynku, które inni przywykli nazywać szkołą, bądź college`em objął spojrzeniem korytarz, w którym się znalazł. Na ziemi, wyłożone były szare kafle. Niektóre z nich były pęknięte, albo nadłamane. Ściany były koloru białego. Nie zbyt były widoczne, gdyż ich widok zasłaniały czerwone, wysokie na około sto dziewięćdziesiąt centymetrów szafki. Co kilka metrów osadzone w ścianie były drzwi kierujące do klas. Wszystkie wyglądały tak samo. Były z cienkiego drewna i miały okienko na wysokości twarz przeciętnego człowieka. Szkoła nie wyróżniała się niczym szczególnym od innych szkół, poza ogromnym dziedzińcem przed wejściem. Na jego środku stał maszt z przywieszoną flagą, która podczas żałoby narodowej przeważnie była spuszczana do połowy.
Idąc korytarzem, Bieber szukał jakiejkolwiek wzmianki o sekretariacie szkoły. Z oddali ujrzał idącego w jego stronę chłopaka. Był on dość wysoki i muskularny. Ubrany był w wytarte dżinsy, biały, drużynowy t-shirt z nadrukowaną na piersi dziewiątką i adidasy. Na jego twarzy nie malował się przyjazny wyraz. Kiedy byli na tyle blisko siebie, by Justin mógł zapytać go o drogę do sekretariatu, chłopak uderzył barkiem o bark bruneta i z grymasem na twarzy przeklął na niego.
- Uważaj jak chodzisz, pokrako – rzucił Justin obracając się w jego kierunku.
Szatyn rzucił się w jego kierunku z pięściami i powalił Biebera na ziemię. Chłopak zasadził mu zamaszysty cios w szczękę, na co tamten przewrócił się na plecy i przysłonił twarz rękę. Kiedy brunet szykował się do kolejnego uderzenia, tamten uchylił się ciosu, a Biebs z całą siła uderzył zaciśniętą pięścią w ziemię. Zasyczał z bólu, po czym przyjął obronną postawę. Poczuł kilka niecelnych ciosów napastnika w twarz, których niemalże nie odczuł. Justin uderzył szatyna, jednak tym razem w brzuch. Chłopak zgiął się z bólu. Mimo iż był on o wiele silniejszy i sprawniejszy, chłopak bez problemu mu podołał.
- Jeszcze cię dopadnę Bieber – wysyczał przez zaciśnięte zęby poszkodowany.
Bieber zaśmiał się szyderczo i na odchodne kopnął chłopaka w brzuch.
- Nie obiecuj – zaśmiał się, po czym odszedł nie oglądając się za siebie.
Idąc korytarzem nadal w poszukiwaniu sekretariatu zacisnął dłoń w pięść, by stłumić ból po zadanych ciosach. Skóra na palcach była czerwona i opuchnięta. Czół własny puls.
Skręcił korytarzem w lewo, po czym jego oczom ukazała się tabliczka „Sekretariat”. Nacisnął całą siłą na klamkę, po czym pociągnął drewniane drzwi do siebie i przekroczył próg pomieszczenia. Po rozmowie z kobietą siedzącą za biurkiem, dostał skrawek papieru, który jak dostał polecenie, musiał wypełnić, by jego chęć dostania się do szkoły została rozpatrzona. Usiadł na fotelu, przy dość niskim stoliku w rogu pokoju, wziął do ręki długopis i zabrał się za wypełnianie formularza.
- Czy jesteś uzależniona/ny od jakichkolwiek używek typu alkohol, papierosy narkotyki? – Przeczytał w myślach Justin. Zaśmiał się cicho, po czym wypełnił puste miejsce.
Po około 10 minutach ze sztucznym uśmiechem na twarzy oddał sekretarce kartkę, a następnie wyszedł z dusznego pomieszczenia. Na korytarzu wziął głęboki wdech i skierował się ku wyjściu. W prawej kieszeni spodni poczuł wibrację. Domyślił się, że to jego telefon. Wciągnął aparat i odczytał wiadomość, którą wcześniej zasygnalizowała wibracja.
Oprowadzę cię po mieście. Za 20 minut na wydmach.
Chłopak uśmiechnął się do siebie, po czym przeniósł wzrok na nadawcę. Był pewien, że to Alison i po raz kolejny się nie mylił. Wrzucił telefon do kieszeni i przyśpieszył kroku. Mijając miejsce, gdzie jeszcze kilka minut temu leżał zwijający się z bólu brunet rozejrzał się dookoła. Zaklął pod nosem, po czym skierował się na świeże powietrze. Zastanawiał go fakt, skąd typ znał jego nazwisko.
*
Przechodząc wejście na plaże, zaznaczone ogromnym fioletowym transparentem sieci komórkowej rozejrzał się w poszukiwaniu blondynki. Jego wzrok zatrzymał się na postaci siedzącej na wydmie i lustrującej spojrzeniem morskie fale. Idąc w jej kierunku przeczesał dłonią włosy i podszedł do niej witając się. Dziewczyna ubrana była w szary wyciągnięty sweter, krótkie, podarte, dżinsowe spodenki oraz czarne military za kostkę. Włosy pozostawiła w delikatnym nieładzie, który dodawał jej urody. Justin przygryzł dolną wargę.
- To gdzie najpierw idziemy? – Zapytała. – Pokazać ci moją ulubioną kawiarnie, czy może oprowadzić się po mieście?
Chłopak podrapał się po głowie udając gest myślenia, po czym oznajmił, że chciałby zobaczyć kawiarnię.
Zeszli z wydmy i kierując się brzegiem morza w stronę molo, rozmawiali. Chłopak złapał za rękę niebieskooką i spojrzał na nią ukradkiem. Na jej twarzy zagościł nieznaczny uśmiech.
- Gdzie dokładnie mieszkasz? – Zapytała Alison spoglądając na Justina. Chłopak obrócił się na pięcie i wskazał palcem szereg domów zaraz przy plaży.
Wzrok dziewczyny utkwił na ręce chłopaka. Chwyciła bruneta za dłoń, po czym delikatnie ją pogłaskała. Była bardzo czerwona i spuchnięta. W kilku miejscach nawet obdarta.
- Co się stało? – Zadała pytanie. Chłopak spuścił wzrok na ziemię. Chciał uniknął przenikliwego wzroku blondynki.
- Jakiś koleś zaczepił mnie na korytarzu – przeniósł wzrok na nią – rzucił się na mnie wiec zacząłem się bronić.
Źrenice dziewczyny znacznie powiększyły się.
- Kto to był? Jak wyglądał? – Zasypała Biebera gradem pytań.
Justin zabrał rękę z jej objęć, po czym schował ją do kieszeni spodni. Zignorował przeszywający go ból.
- Nie wiem, nie znam go. Pierwszy raz na oczy go widziałem – oznajmił.
Dziewczyna znacznie podirytowana podeszła bliżej bruneta.
- Ale jak wyglądał?
Justin odtworzył sobie w myślach twarz chłopaka.
- Był wysoki – zastanowił się. – Umięśniony. Ubrany w drużynową koszulkę z czerwoną dziewiątką na piersi.
Alison spuściła wzrok. Zlustrowała spojrzeniem piasek pod stopami.
- Znasz go? – Zapytał wyraźnie zaskoczony. Blondynka pokręciła głową z zaprzeczeniem, po czym chwyciła Biebera za rękę i pociągnęła do przodu.
Chłopak zaśmiał się i dogonił szybko dziewczynę. Zaprowadziła go do malutkiej kawiarni na molo. Było wczesne popołudnie, więc jak na razie nikogo tam nie było. Usiedli przy stoliku przed pomieszczeniem i wzięli do ręki menu.
- Mają tutaj nieziemską kawę mrożoną – oznajmiła zachwycona blondynka. Justin uśmiechnął się do siebie.
Po kilu minutach do ich stolika podszedł kelner. Oboje złożyli zamówienie. Bez porozumienia wybrali to samo - nieziemską kawę mrożoną. Brunet uśmiechnął się do towarzyszki, na co ona odpowiedziała równie szczerym uśmiechem.
Kiedy przyniesiono kawę oboje z chęcią wypili napój, po czym Bieber zapłacił i wyszli. Idąc za rękę przez molo i podziwiając widoki, wiatr rozwiewał im włosy. Momentami był tak silny, że fale, które rozbijały się o ścianę skał były tak mocne, że zalewały drewniane belki, po których chodzili. Kilka metrów nad ziemią zataczały kółka mewy. Czyhały tylko, żeby znaleźć jakieś pożywienie.
- Może pójdziemy do mnie? – Zapytał Justin mocniej ściskając rękę dziewczyny.
Alison skinęła potwierdzająco głową, po czym ruszyli w kierunku plaży. Bieber po raz kolejny poczuł wibrację w kieszeni. Wyciągnął telefon i na sam widok tapety uśmiechnął się od ucha do ucha. Odebrał sms. Był on od ojca.
Ja i Ashley wyjechaliśmy w pilnej sprawie. Wrócimy wieczorem. Z Holly i Joe została opiekunka.
Chłopak zignorował wiadomość od Jeremiego. Zamaszystym ruchem włożył telefon w spodnie, po czym ruszył wraz z Alison w stronę domu.
*
Stojąc przed drzwiami wejściowymi do willi, dzwoniąc dzwonkiem w Justinie kumulowała się złość. Starał się trzymać nerwy na wodzy, ale wiedział, że prędzej czy później puści. Miał stu procentową pewność, że w domu jest opiekunka z jego rodzeństwem, musiała być. Kiedy kopnął w drzwi usłyszał cienki, damski głos. Drzwi otworzyła mu niska nastolatka z brązowymi oczami. Była zaskoczona widokiem chłopaka. Szybko poprawiła włosy i uśmiechnęła się szczerząc zęby zadrutowane aparatem ortodontycznym.
- Mogłabyś otwierać drzwi - rzucił Justin i zaśmiał się pod nosem. Zgrabnym ruchem wyminął dziewczynę ciągnąć za sobą Alison.
Nie zdejmując butów wyszedł na ogród gdzie bawiło się jego rodzeństwo. Podbiegła do niego Holly i rzuciła się mu na szyję. Przywitał się z siostrą, po czym opadł na leżak. Zauważył, że Joe czuje do niego pewien respekt. Miejsce na leżaku obok zajęła blondynka. Bieber obrócił się w jej stronę i uśmiechnął się ciepło.
Nagle do ogrodu weszła przebrana w inne ciuchy niż wcześniej nastoletnia niania. Justin zaśmiał się i rzucił jej piorunujące spojrzenie. Ubrana była w zieloną, neonową sukienkę, czarne conversy z różowymi skarpetkami, a na głowie miała biały kapelusz. Justin wstał i ruszył w jej kierunku. Objął ją ramieniem i wprowadził do domu.
- Wiesz co? – Rzucił w jej stronę Bieber uśmiechając się sztucznie. Dziewczyna momentalnie rozpromieniała. – Możesz już iść. Zajmę się dziećmi. – Mina nastolatki zrzedła i bez słowa skierowała się ku wyjściu. Justin pomachał jej na odchodne i wrócił do ogrodu.
Jego oczom ukazała się piękna scena z życia wzięta. Przy basenie razem z Holly i Joe bawiła się piękna Alison. Ujęła w dłonie piłkę plażową, po czym rzuciła ją delikatnie w stronę chłopca. Złapał ją niezgrabnie, a następnie odrzucił z powrotem. Chłopak włożył ręce w kieszenie i momentalnie poczuł ból przeszywający jego prawą dłoń. Zaklął w myślach. Alison podeszła do niego i przytuliła mocno. Czuła, że w jego objęciach żadne przeciwności życia nie są jej straszne i że razem pokonają wszystko. Chłopak oparł podbródek na czubku jej głowy i zamknął oczy. Poczuł truskawkowy zapach szamponu. Od ich pierwszego spotkania ten zapach będzie się mu kojarzył tylko z nią.
- Wiesz – powiedziała cicho blondynka. – Mam ochotę wskoczyć do basenu.
Chłopak zaśmiał się cicho, po czym wypuścił z objęć dziewczynę.
Podniósł blondynkę, następnie wziął długi rozbieg i wskoczył do wody. Mimo protestów dziewczyny i tak znaleźli się w basenie. Uśmiechy z ich twarzy nie schodziły przez kilka minut. Chlapali się nawzajem i dokazywali. Po chwili zrobiło im się zimno i postanowili wyjść. Mimo iż przygrzewało słońce było nieco chłodno. Justin zaproponował, aby poszli do góry się wysuszyć. Zostawiając rodzeństwo zajęte zabawą skierowali się na górę. Chłopak zaprowadził dziewczynę do swojego pokoju, a sam pobiegł po dwa suche ręczniki. Gdy wrócił szybkim ruchem podał jeden z nich blondynce.  Po wytarciu zmoczonego ciała, Bieber bez skrępowania zrzucił z siebie mokra koszulkę oraz spodenki i nałożył suche ciuchy. Podszedł do szafy i wyciągnął jedną ze swoich bluzek. Miał ich od groma, jednak dla towarzyszki wybrał jedną z najlepszych. Rzucił ją w kierunku Alison. Dziewczyna zlustrowała spojrzeniem materiał, po czym zdjęła z siebie sweter i spodenki. Chłopak uśmiechał się do siebie oglądając dokładnie każdy centymetr jej ciała. Alison ubrała fioletowy t-shirt, a następnie obkręciła się przed brunetem.
- I jak? – Zapytała z uśmiechem. Bieber zagryzł dolną wargę.
- Idealnie.
*
Był wieczór, późny wieczór. Na dworze zapadł już zmierzch. Holly i Joe od dłużej chwili smacznie spali w swoich łóżkach. Justin leżał na leżaku, a u jego boku znajdowała się Alison. Opierała ona głowę na torsie chłopaka, za to on delikatnie zataczał kręgi palcami na jej plecach. Co jakiś czas przez ciało blondynki przechodziły przyjemne dreszcze i uśmiechała się nieznacznie.  Do jej uszu dobiegał równy ryt serca Justina. Podczas ich pierwszego spotkania nie sądziła, że będzie tak blisko z owym chłopakiem.
Po kilku minutach Justin poczuł, że głos blondynki ustabilizował się, co oznaczało, że zasnęła. Bieber postanowił pójść w jej ślady i również oddał się w pełni Krainie Morfeusza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz