Przekraczając
próg ogromnego, składającego się z kilku sektorów budynku, które inni przywykli
nazywać szkołą, bądź college`em objął spojrzeniem korytarz, w którym się
znalazł. Na ziemi, wyłożone były szare kafle. Niektóre z nich były pęknięte,
albo nadłamane. Ściany były koloru białego. Nie zbyt były widoczne, gdyż ich
widok zasłaniały czerwone, wysokie na około sto dziewięćdziesiąt centymetrów
szafki. Co kilka metrów osadzone w ścianie były drzwi kierujące do klas.
Wszystkie wyglądały tak samo. Były z cienkiego drewna i miały okienko na
wysokości twarz przeciętnego człowieka. Szkoła nie wyróżniała się niczym
szczególnym od innych szkół, poza ogromnym dziedzińcem przed wejściem. Na jego
środku stał maszt z przywieszoną flagą, która podczas żałoby narodowej
przeważnie była spuszczana do połowy.
Idąc
korytarzem, Bieber szukał jakiejkolwiek wzmianki o sekretariacie szkoły. Z
oddali ujrzał idącego w jego stronę chłopaka. Był on dość wysoki i muskularny.
Ubrany był w wytarte dżinsy, biały, drużynowy t-shirt z nadrukowaną na piersi
dziewiątką i adidasy. Na jego twarzy nie malował się przyjazny wyraz. Kiedy
byli na tyle blisko siebie, by Justin mógł zapytać go o drogę do sekretariatu,
chłopak uderzył barkiem o bark bruneta i z grymasem na twarzy przeklął na
niego.
- Uważaj jak
chodzisz, pokrako – rzucił Justin obracając się w jego kierunku.
Szatyn
rzucił się w jego kierunku z pięściami i powalił Biebera na ziemię. Chłopak
zasadził mu zamaszysty cios w szczękę, na co tamten przewrócił się na plecy i
przysłonił twarz rękę. Kiedy brunet szykował się do kolejnego uderzenia, tamten
uchylił się ciosu, a Biebs z całą siła uderzył zaciśniętą pięścią w ziemię.
Zasyczał z bólu, po czym przyjął obronną postawę. Poczuł kilka niecelnych
ciosów napastnika w twarz, których niemalże nie odczuł. Justin uderzył szatyna,
jednak tym razem w brzuch. Chłopak zgiął się z bólu. Mimo iż był on o wiele
silniejszy i sprawniejszy, chłopak bez problemu mu podołał.
- Jeszcze
cię dopadnę Bieber – wysyczał przez zaciśnięte zęby poszkodowany.
Bieber
zaśmiał się szyderczo i na odchodne kopnął chłopaka w brzuch.
- Nie
obiecuj – zaśmiał się, po czym odszedł nie oglądając się za siebie.
Idąc
korytarzem nadal w poszukiwaniu sekretariatu zacisnął dłoń w pięść, by stłumić
ból po zadanych ciosach. Skóra na palcach była czerwona i opuchnięta. Czół
własny puls.
Skręcił
korytarzem w lewo, po czym jego oczom ukazała się tabliczka „Sekretariat”. Nacisnął
całą siłą na klamkę, po czym pociągnął drewniane drzwi do siebie i przekroczył
próg pomieszczenia. Po rozmowie z kobietą siedzącą za biurkiem, dostał skrawek
papieru, który jak dostał polecenie, musiał wypełnić, by jego chęć dostania się
do szkoły została rozpatrzona. Usiadł na fotelu, przy dość niskim stoliku w
rogu pokoju, wziął do ręki długopis i zabrał się za wypełnianie formularza.
- Czy jesteś
uzależniona/ny od jakichkolwiek używek typu alkohol, papierosy narkotyki? –
Przeczytał w myślach Justin. Zaśmiał się cicho, po czym wypełnił puste miejsce.
Po około 10
minutach ze sztucznym uśmiechem na twarzy oddał sekretarce kartkę, a następnie
wyszedł z dusznego pomieszczenia. Na korytarzu wziął głęboki wdech i skierował
się ku wyjściu. W prawej kieszeni spodni poczuł wibrację. Domyślił się, że to
jego telefon. Wciągnął aparat i odczytał wiadomość, którą wcześniej
zasygnalizowała wibracja.
Oprowadzę cię po
mieście. Za 20 minut na wydmach.
Chłopak
uśmiechnął się do siebie, po czym przeniósł wzrok na nadawcę. Był pewien, że to
Alison i po raz kolejny się nie mylił. Wrzucił telefon do kieszeni i
przyśpieszył kroku. Mijając miejsce, gdzie jeszcze kilka minut temu leżał
zwijający się z bólu brunet rozejrzał się dookoła. Zaklął pod nosem, po czym
skierował się na świeże powietrze. Zastanawiał go fakt, skąd typ znał jego
nazwisko.
*
Przechodząc
wejście na plaże, zaznaczone ogromnym fioletowym transparentem sieci komórkowej
rozejrzał się w poszukiwaniu blondynki. Jego wzrok zatrzymał się na postaci
siedzącej na wydmie i lustrującej spojrzeniem morskie fale. Idąc w jej kierunku
przeczesał dłonią włosy i podszedł do niej witając się. Dziewczyna ubrana była
w szary wyciągnięty sweter, krótkie, podarte, dżinsowe spodenki oraz czarne
military za kostkę. Włosy pozostawiła w delikatnym nieładzie, który dodawał jej
urody. Justin przygryzł dolną wargę.
- To gdzie
najpierw idziemy? – Zapytała. – Pokazać ci moją ulubioną kawiarnie, czy może
oprowadzić się po mieście?
Chłopak
podrapał się po głowie udając gest myślenia, po czym oznajmił, że chciałby
zobaczyć kawiarnię.
Zeszli z
wydmy i kierując się brzegiem morza w stronę molo, rozmawiali. Chłopak złapał
za rękę niebieskooką i spojrzał na nią ukradkiem. Na jej twarzy zagościł
nieznaczny uśmiech.
- Gdzie
dokładnie mieszkasz? – Zapytała Alison spoglądając na Justina. Chłopak obrócił
się na pięcie i wskazał palcem szereg domów zaraz przy plaży.
Wzrok
dziewczyny utkwił na ręce chłopaka. Chwyciła bruneta za dłoń, po czym
delikatnie ją pogłaskała. Była bardzo czerwona i spuchnięta. W kilku miejscach
nawet obdarta.
- Co się
stało? – Zadała pytanie. Chłopak spuścił wzrok na ziemię. Chciał uniknął
przenikliwego wzroku blondynki.
- Jakiś
koleś zaczepił mnie na korytarzu – przeniósł wzrok na nią – rzucił się na mnie
wiec zacząłem się bronić.
Źrenice
dziewczyny znacznie powiększyły się.
- Kto to
był? Jak wyglądał? – Zasypała Biebera gradem pytań.
Justin
zabrał rękę z jej objęć, po czym schował ją do kieszeni spodni. Zignorował
przeszywający go ból.
- Nie wiem,
nie znam go. Pierwszy raz na oczy go widziałem – oznajmił.
Dziewczyna
znacznie podirytowana podeszła bliżej bruneta.
- Ale jak
wyglądał?
Justin
odtworzył sobie w myślach twarz chłopaka.
- Był wysoki
– zastanowił się. – Umięśniony. Ubrany w drużynową koszulkę z czerwoną
dziewiątką na piersi.
Alison
spuściła wzrok. Zlustrowała spojrzeniem piasek pod stopami.
- Znasz go? –
Zapytał wyraźnie zaskoczony. Blondynka pokręciła głową z zaprzeczeniem, po czym
chwyciła Biebera za rękę i pociągnęła do przodu.
Chłopak
zaśmiał się i dogonił szybko dziewczynę. Zaprowadziła go do malutkiej kawiarni
na molo. Było wczesne popołudnie, więc jak na razie nikogo tam nie było.
Usiedli przy stoliku przed pomieszczeniem i wzięli do ręki menu.
- Mają tutaj
nieziemską kawę mrożoną – oznajmiła zachwycona blondynka. Justin uśmiechnął się
do siebie.
Po kilu
minutach do ich stolika podszedł kelner. Oboje złożyli zamówienie. Bez
porozumienia wybrali to samo - nieziemską kawę mrożoną. Brunet uśmiechnął się
do towarzyszki, na co ona odpowiedziała równie szczerym uśmiechem.
Kiedy
przyniesiono kawę oboje z chęcią wypili napój, po czym Bieber zapłacił i wyszli.
Idąc za rękę przez molo i podziwiając widoki, wiatr rozwiewał im włosy.
Momentami był tak silny, że fale, które rozbijały się o ścianę skał były tak
mocne, że zalewały drewniane belki, po których chodzili. Kilka metrów nad
ziemią zataczały kółka mewy. Czyhały tylko, żeby znaleźć jakieś pożywienie.
- Może
pójdziemy do mnie? – Zapytał Justin mocniej ściskając rękę dziewczyny.
Alison
skinęła potwierdzająco głową, po czym ruszyli w kierunku plaży. Bieber po raz
kolejny poczuł wibrację w kieszeni. Wyciągnął telefon i na sam widok tapety
uśmiechnął się od ucha do ucha. Odebrał sms. Był on od ojca.
Ja i Ashley
wyjechaliśmy w pilnej sprawie. Wrócimy wieczorem. Z Holly i Joe została
opiekunka.
Chłopak
zignorował wiadomość od Jeremiego. Zamaszystym ruchem włożył telefon w spodnie,
po czym ruszył wraz z Alison w stronę domu.
*
Stojąc przed
drzwiami wejściowymi do willi, dzwoniąc dzwonkiem w Justinie kumulowała się
złość. Starał się trzymać nerwy na wodzy, ale wiedział, że prędzej czy później
puści. Miał stu procentową pewność, że w domu jest opiekunka z jego
rodzeństwem, musiała być. Kiedy kopnął w drzwi usłyszał cienki, damski głos.
Drzwi otworzyła mu niska nastolatka z brązowymi oczami. Była zaskoczona
widokiem chłopaka. Szybko poprawiła włosy i uśmiechnęła się szczerząc zęby
zadrutowane aparatem ortodontycznym.
- Mogłabyś
otwierać drzwi - rzucił Justin i zaśmiał się pod nosem. Zgrabnym ruchem wyminął
dziewczynę ciągnąć za sobą Alison.
Nie
zdejmując butów wyszedł na ogród gdzie bawiło się jego rodzeństwo. Podbiegła do
niego Holly i rzuciła się mu na szyję. Przywitał się z siostrą, po czym opadł
na leżak. Zauważył, że Joe czuje do niego pewien respekt. Miejsce na leżaku
obok zajęła blondynka. Bieber obrócił się w jej stronę i uśmiechnął się ciepło.
Nagle do ogrodu
weszła przebrana w inne ciuchy niż wcześniej nastoletnia niania. Justin zaśmiał
się i rzucił jej piorunujące spojrzenie. Ubrana była w zieloną, neonową sukienkę,
czarne conversy z różowymi skarpetkami, a na głowie miała biały kapelusz.
Justin wstał i ruszył w jej kierunku. Objął ją ramieniem i wprowadził do domu.
- Wiesz co?
– Rzucił w jej stronę Bieber uśmiechając się sztucznie. Dziewczyna momentalnie
rozpromieniała. – Możesz już iść. Zajmę się dziećmi. – Mina nastolatki zrzedła
i bez słowa skierowała się ku wyjściu. Justin pomachał jej na odchodne i wrócił
do ogrodu.
Jego oczom
ukazała się piękna scena z życia wzięta. Przy basenie razem z Holly i Joe
bawiła się piękna Alison. Ujęła w dłonie piłkę plażową, po czym rzuciła ją
delikatnie w stronę chłopca. Złapał ją niezgrabnie, a następnie odrzucił z
powrotem. Chłopak włożył ręce w kieszenie i momentalnie poczuł ból
przeszywający jego prawą dłoń. Zaklął w myślach. Alison podeszła do niego i
przytuliła mocno. Czuła, że w jego objęciach żadne przeciwności życia nie są
jej straszne i że razem pokonają wszystko. Chłopak oparł podbródek na czubku
jej głowy i zamknął oczy. Poczuł truskawkowy zapach szamponu. Od ich pierwszego
spotkania ten zapach będzie się mu kojarzył tylko z nią.
- Wiesz –
powiedziała cicho blondynka. – Mam ochotę wskoczyć do basenu.
Chłopak
zaśmiał się cicho, po czym wypuścił z objęć dziewczynę.
Podniósł
blondynkę, następnie wziął długi rozbieg i wskoczył do wody. Mimo protestów
dziewczyny i tak znaleźli się w basenie. Uśmiechy z ich twarzy nie schodziły
przez kilka minut. Chlapali się nawzajem i dokazywali. Po chwili zrobiło im się
zimno i postanowili wyjść. Mimo iż przygrzewało słońce było nieco chłodno.
Justin zaproponował, aby poszli do góry się wysuszyć. Zostawiając rodzeństwo
zajęte zabawą skierowali się na górę. Chłopak zaprowadził dziewczynę do swojego
pokoju, a sam pobiegł po dwa suche ręczniki. Gdy wrócił szybkim ruchem podał
jeden z nich blondynce. Po wytarciu
zmoczonego ciała, Bieber bez skrępowania zrzucił z siebie mokra koszulkę oraz
spodenki i nałożył suche ciuchy. Podszedł do szafy i wyciągnął jedną ze swoich
bluzek. Miał ich od groma, jednak dla towarzyszki wybrał jedną z najlepszych. Rzucił
ją w kierunku Alison. Dziewczyna zlustrowała spojrzeniem materiał, po czym
zdjęła z siebie sweter i spodenki. Chłopak uśmiechał się do siebie oglądając
dokładnie każdy centymetr jej ciała. Alison ubrała fioletowy t-shirt, a
następnie obkręciła się przed brunetem.
- I jak? –
Zapytała z uśmiechem. Bieber zagryzł dolną wargę.
- Idealnie.
*
Był wieczór,
późny wieczór. Na dworze zapadł już zmierzch. Holly i Joe od dłużej chwili
smacznie spali w swoich łóżkach. Justin leżał na leżaku, a u jego boku
znajdowała się Alison. Opierała ona głowę na torsie chłopaka, za to on delikatnie
zataczał kręgi palcami na jej plecach. Co jakiś czas przez ciało blondynki przechodziły
przyjemne dreszcze i uśmiechała się nieznacznie. Do jej uszu dobiegał równy ryt serca Justina.
Podczas ich pierwszego spotkania nie sądziła, że będzie tak blisko z owym
chłopakiem.
Po kilku
minutach Justin poczuł, że głos blondynki ustabilizował się, co oznaczało, że
zasnęła. Bieber postanowił pójść w jej ślady i również oddał się w pełni
Krainie Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz