sobota, 27 października 2012

Rozdział piąty


Dziewczyna siedziała na kuchennym blacie uważnie przyglądając się Justinowi. Chłopak krzątał się nieporadnie po kuchni w celu zrobienie śniadania dla siebie, towarzyszki oraz rodzeństwa. Holly i Joe bawili się w salonie. Pogoda nie była za ciekawa. Lało jak z cebra. Gorącą jajecznice, oraz świeże pieczywo postawił na stole w jadalni. Zaprosił do posiłku domowników, po czym wszyscy razem skonsumowali pożywne śniadanie.
- Odwiozę cię – powiedział chłopak odkładając brudne naczynia do zlewu.
Dziewczyna podeszła do chłopaka i wtuliła się w niego.
- Nie musisz, przecież to nie jest daleko – uniosła wzrok.
Chłopak nawilżył wargi koniuszkiem języka.
- Nalegam – uśmiechnął się.
Alison stanęła przed nim składając ręce na biuście.
- A co z dziećmi? – Zapytała.
- Weźmiemy je ze sobą – zaśmiał się podchodząc do rodzeństwa.
Wziął na ręce Holly i uniósł wysoko do góry.
- Gotowi na tajemniczą wyprawę – rzucił w ich kierunku Justin.
Bliźniacy zaśmiali się głośno i pobiegli w stronę drzwi.
Brunet wyciągnął z szafy na buty dwie pary kaloszy dla Holly i Joe oraz z zdjął z wieszaka dwie małe kurtki. Zauważył, że blondynce może być zimno, więc podał jej jedną ze swoich bluz. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, po czym szczelnie opatuliła się materiałem. Bieber w ostatniej sekundzie narzucił na siebie skórzaną kurtkę i wyszedł z domu. Zamknął za sobą drzwi i trzymając na rękach siostrę skierował się do garażu. Na tylnych siedzeniach zamontowane były dwa foteliki. Do jednego z nich przypiął Joe, natomiast w drugim usadził Holly. Sam zajął miejsce kierowcy, a obok niego zasiadła Alison. Odpalił silnik i wyruszył za wskazówkami blondynki.
Po około piętnastu minutach byli już u celu. Dom, który zamieszkiwała niebieskooka był dużo większy niż ten, w którym mieszkał Justin. Wjeżdżało się na posesję przez dużą, metalową bramę wjazdową i kierowało dróżką wyłożoną najróżniejszymi kamieniami pod same drzwi frontowe.
- Zostaniecie chwilę sami dobrze? – Powiedział Justin obracając się przez prawe ramie w stronę bliźniaków.  
Mimo deszczu, jaki panował na dworze wyszedł na świeże powietrze i podbiegł do drzwi, za którymi siedziała blond włosa. Złapał ją za rękę i szybko zaciągnął pod zadaszoną werandę. Złapał ją w pasie i uśmiechnął się szczerze.
- Dziękuje – powiedział, po czym pocałował dziewczynę delikatnie w usta.
Blondynka odwzajemniła pocałunek zaplatając ręce na karku chłopaka.
Wtem na ganek wparował postawnej budowy chłopak. Justin miał wrażenie, że go zna, jednak nie mógł przypomnieć sobie skąd. Przeniósł wzrok na Alison. Była zakłopotana. Nagle dostał olśnienia i przypomniał sobie skąd kojarzy bruneta. To był ten idiota, który rzucił się na niego w szkole.
- Cześć kochanie – powiedział chłopak całując czuje blondynkę w policzek.
Bieber z niedowierzaniem paczył na dziewczynę. Typ rzucił w jego kierunku piorunujące spojrzenie.
- Nawet nie waż się jej tknąć – wysyczał przez zaciśnięte zęby brunet.
Justin spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Bo co mi zrobisz? – Rzucił.
Momentalnie poczuł ból. Minęła chwila zanim pojął, co się właśnie stało. Podniósł się i rzucił się w stronę przeciwnika. Zadał mu siarczysty cios w szczękę, na co tamten oddał tym samym.  Bieber trzymał się za obolałe miejsce i skulił, by nie dostać w brzuch. Mimo wszystko, po chwili poczuł ból, który rozprzestrzenił się po całym jego ciele.
- Dylan! – Krzyknęła Alison.
Bieber miał zamknięte oczy, jednak i tak rozpoznał jej melodyjny głos.
Po chwili oboje zniknęli za masywnymi, drewnianymi drzwiami zostawiając bruneta na werandzie. Wtedy chłopak czuł się jak skończony idiota. Z małymi trudnościami podniósł się z drewnianych belek i skierował się w stronę auta. Przed wejściem splunął krwią na ziemie, po czym zasiadł na miejscu kierowcy i z piskiem opon odjechał.
Prędkość, z jaką poruszał się pojazd była, o co najmniej czterdzieści kilometrów na godzinę większa niż wymagało tego ograniczenie. W ten sposób Bieber chciał wyładować emocje, które się w nim kumulowały. Spojrzał w lusterko. Na twarzy Holly malowało się przerażenie, a w oczach miała łzy.
Kilka metrów dalej zatrzymał się na leśnym parkingu, po czym wyszedł z samochodu. Wziął parę głębokich wdechów, ujął w dłoń niewielki kamień i cisnął nim w głąb lasu klnąc przy tym głośno. Wyjął z kieszeni spodni paczkę papierosów, po czym wypalił trzy, jeden za drugim. Po kilku minutach wrócił do samochodu i skierował się drogą w stronę domu.
*
- Nie wierzę, że mogłeś mi to zrobić – Justina ze snu wzbudziły krzyki.
Dopiero po kilku minutach zrozumiał, co się dzieje. Uniósł się na łokciach i zlustrował spojrzeniem Ashley i Jeremiego.
- Cześć Justin – rzucił w jego kierunku ojciec.
- Zabieram Joe`go – wykrzyczała blondynka, po czym wzięła na ręce syna i skierowała się na powietrze.
Jeremy ruszył w jej kierunku. Kłótnia trwała jeszcze kilka minut, jednak przed domem, więc chłopak nie wiedział, co jest jej powodem. Poczuł, że koło niego, na kanapie siada Holly.
- Justin… - powiedziała cicho. Bieber spojrzał na nią ciepłym wzrokiem. – Co się dzieje?
Chłopak przytulił do siebie dziewczynkę, po czym spojrzał na nią.
- Ashley zabrała Joe`go do babci – rzucił szybko.
Holly oparła głowę o jego ramie.
- Dlaczego mnie nie wzięła? – Zapytała łamiącym się głosem.
Justin przytulił ją mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy. Nie chciał jej mówić prawy, sam do końca jej nie znał. Ujął w dłoń pilota, który leżał na stoliku. Włączył telewizor i poszukał wśród kanałów stacji z ulubionymi bajkami siostry.
Wtem do domu wszedł przemoczony do suchej nitki Jeremy. Posłał synowi spojrzenie, które oznaczało, że miał pójść z nim. Minęła chwila zanim chłopak zrozumiał, o co mu chodzi. Posadził w pozycji pionowej Holly i wstał z kanapy. Przeczesał ręką włosy i skierował się ku ojcu.
- Co ci się stało? – Zapytał przerażony mężczyzna. Justin spuścił wzrok.
- Ja powinienem zapytać, co ty wyprawiasz? – Rzucił chłopak unosząc wzrok na ojca.
Jeremi przeszedł się po kuchni i wyciągnął z lodówki butelkę z piwem.
- Narozrabiałem – wycedził. Chłopak uśmiechnął się nie znacznie. – Chcesz? – Zapytał ojciec unosząc butelkę z alkoholem.
Justin skinął twierdząco głową.
- Domyśliłem się, że narozrabiałeś – powiedział odbierając od mężczyzny butelkę.
- Powiesz mi, co się stało? – Zapytał zatroskany ojciec.
Chłopak wszedł do salonu zajmując miejsce obok siostry.
- Nie – syknął biorąc łyk napoju.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Justin odkładając butelkę na stół ruszył w kierunku drzwi.
- Yy, cześć – wycedził brunet w stronę gościa.
- No cześć stary – powiedział blondyn przekraczając prób domu.
- Pewnie, zapraszam do środka – rzucił Bieber posyłając mu piorunujące spojrzenie.
Christian wszedł do salonu i przywitał się z Jeremim.
- Witaj Christian – przywitał się mężczyzna.
Justin był wyraźnie zaskoczony. Sam ledwo znał tego chłopaka, wydawałoby się, że jego ojciec zna go o wiele lepiej.
Christian skierował się na górę, w stronę pokoju Justina. Rozejrzał się dokładnie po pomieszczeniu, po czym usiadł na krześle i okręcił się na nim dookoła.
- Z kim się biłeś? – Zapytał blondyn.
Bieber spojrzał na niego spod byka.
- Aż tak widać? – Rzucił łapiąc się za bolące oko.
Chris przeszedł się po pokoju przestawiając pojedyncze przedmioty.
- Nie, nie widać, że dostałeś łomot – zaśmiał się. Bieber zacisnął dłonie w pięść. – Kto to był?
Justin wyjął z kieszeni paczkę papierosów i podszedł do okna. Odchylił je trochę i odpalił od zapaliczki szluga.
- Dylan – wycedził z papierosem w ustach.
Christian wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Brunet był za skraju wytrzymałości. Wypuścił strugę szarego dymu z ust.
- Ten od Alison? – Zapytał przez śmiech. Bieber skinął głową zaciągając się tytoniem. – To nie dziwię się, że dostałeś. - Justin posłał mu pytające spojrzenie. – To jej chłopak, a ty się z nią umawiasz.
Chłopak wziął w dwa palce papierosa.
- To ona umawiała się ze mną.
Christian poklepał towarzysza po ramieniu.
- Jasne Justin, jasne. 
Biebs wyrzucił przez okno wypalonego peta.
- Tak w ogóle, skąd znasz mojego ojca? – Zapytał siadając na łóżku.
Christian ponownie usiadł na obrotowym krześle.
- Rozworze rano gazety.
Bieber zaśmiał się cicho, po czym podszedł do drzwi.
- Dobra fucha – rzucił, po czym wyszedł z pomieszczenia zostawiając gościa samego.




1 komentarz:

  1. jak widzę nagłówek Twojego bloga to umieram poprostu ! Bieber wygląda tu jak z jakiejś bajki. Idealnie ♥

    OdpowiedzUsuń