Dziewczyna
siedziała na kuchennym blacie uważnie przyglądając się Justinowi. Chłopak
krzątał się nieporadnie po kuchni w celu zrobienie śniadania dla siebie,
towarzyszki oraz rodzeństwa. Holly i Joe bawili się w salonie. Pogoda nie była
za ciekawa. Lało jak z cebra. Gorącą jajecznice, oraz świeże pieczywo postawił
na stole w jadalni. Zaprosił do posiłku domowników, po czym wszyscy razem
skonsumowali pożywne śniadanie.
- Odwiozę
cię – powiedział chłopak odkładając brudne naczynia do zlewu.
Dziewczyna
podeszła do chłopaka i wtuliła się w niego.
- Nie
musisz, przecież to nie jest daleko – uniosła wzrok.
Chłopak
nawilżył wargi koniuszkiem języka.
- Nalegam –
uśmiechnął się.
Alison
stanęła przed nim składając ręce na biuście.
- A co z
dziećmi? – Zapytała.
- Weźmiemy
je ze sobą – zaśmiał się podchodząc do rodzeństwa.
Wziął na
ręce Holly i uniósł wysoko do góry.
- Gotowi na
tajemniczą wyprawę – rzucił w ich kierunku Justin.
Bliźniacy zaśmiali
się głośno i pobiegli w stronę drzwi.
Brunet
wyciągnął z szafy na buty dwie pary kaloszy dla Holly i Joe oraz z zdjął z
wieszaka dwie małe kurtki. Zauważył, że blondynce może być zimno, więc podał
jej jedną ze swoich bluz. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło, po czym szczelnie
opatuliła się materiałem. Bieber w ostatniej sekundzie narzucił na siebie
skórzaną kurtkę i wyszedł z domu. Zamknął za sobą drzwi i trzymając na rękach
siostrę skierował się do garażu. Na tylnych siedzeniach zamontowane były dwa
foteliki. Do jednego z nich przypiął Joe, natomiast w drugim usadził Holly. Sam
zajął miejsce kierowcy, a obok niego zasiadła Alison. Odpalił silnik i wyruszył
za wskazówkami blondynki.
Po około
piętnastu minutach byli już u celu. Dom, który zamieszkiwała niebieskooka był
dużo większy niż ten, w którym mieszkał Justin. Wjeżdżało się na posesję przez
dużą, metalową bramę wjazdową i kierowało dróżką wyłożoną najróżniejszymi
kamieniami pod same drzwi frontowe.
-
Zostaniecie chwilę sami dobrze? – Powiedział Justin obracając się przez prawe
ramie w stronę bliźniaków.
Mimo
deszczu, jaki panował na dworze wyszedł na świeże powietrze i podbiegł do
drzwi, za którymi siedziała blond włosa. Złapał ją za rękę i szybko zaciągnął
pod zadaszoną werandę. Złapał ją w pasie i uśmiechnął się szczerze.
- Dziękuje –
powiedział, po czym pocałował dziewczynę delikatnie w usta.
Blondynka
odwzajemniła pocałunek zaplatając ręce na karku chłopaka.
Wtem na
ganek wparował postawnej budowy chłopak. Justin miał wrażenie, że go zna,
jednak nie mógł przypomnieć sobie skąd. Przeniósł wzrok na Alison. Była
zakłopotana. Nagle dostał olśnienia i przypomniał sobie skąd kojarzy bruneta.
To był ten idiota, który rzucił się na niego w szkole.
- Cześć
kochanie – powiedział chłopak całując czuje blondynkę w policzek.
Bieber z
niedowierzaniem paczył na dziewczynę. Typ rzucił w jego kierunku piorunujące
spojrzenie.
- Nawet nie
waż się jej tknąć – wysyczał przez zaciśnięte zęby brunet.
Justin
spojrzał na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Bo co mi
zrobisz? – Rzucił.
Momentalnie
poczuł ból. Minęła chwila zanim pojął, co się właśnie stało. Podniósł się i
rzucił się w stronę przeciwnika. Zadał mu siarczysty cios w szczękę, na co
tamten oddał tym samym. Bieber trzymał
się za obolałe miejsce i skulił, by nie dostać w brzuch. Mimo wszystko, po
chwili poczuł ból, który rozprzestrzenił się po całym jego ciele.
- Dylan! –
Krzyknęła Alison.
Bieber miał
zamknięte oczy, jednak i tak rozpoznał jej melodyjny głos.
Po chwili
oboje zniknęli za masywnymi, drewnianymi drzwiami zostawiając bruneta na
werandzie. Wtedy chłopak czuł się jak skończony idiota. Z małymi trudnościami
podniósł się z drewnianych belek i skierował się w stronę auta. Przed wejściem
splunął krwią na ziemie, po czym zasiadł na miejscu kierowcy i z piskiem opon
odjechał.
Prędkość, z
jaką poruszał się pojazd była, o co najmniej czterdzieści kilometrów na godzinę
większa niż wymagało tego ograniczenie. W ten sposób Bieber chciał wyładować
emocje, które się w nim kumulowały. Spojrzał w lusterko. Na twarzy Holly
malowało się przerażenie, a w oczach miała łzy.
Kilka metrów
dalej zatrzymał się na leśnym parkingu, po czym wyszedł z samochodu. Wziął parę
głębokich wdechów, ujął w dłoń niewielki kamień i cisnął nim w głąb lasu klnąc
przy tym głośno. Wyjął z kieszeni spodni paczkę papierosów, po czym wypalił
trzy, jeden za drugim. Po kilku minutach wrócił do samochodu i skierował się
drogą w stronę domu.
*
- Nie
wierzę, że mogłeś mi to zrobić – Justina ze snu wzbudziły krzyki.
Dopiero po
kilku minutach zrozumiał, co się dzieje. Uniósł się na łokciach i zlustrował
spojrzeniem Ashley i Jeremiego.
- Cześć
Justin – rzucił w jego kierunku ojciec.
- Zabieram
Joe`go – wykrzyczała blondynka, po czym wzięła na ręce syna i skierowała się na
powietrze.
Jeremy
ruszył w jej kierunku. Kłótnia trwała jeszcze kilka minut, jednak przed domem,
więc chłopak nie wiedział, co jest jej powodem. Poczuł, że koło niego, na
kanapie siada Holly.
- Justin… -
powiedziała cicho. Bieber spojrzał na nią ciepłym wzrokiem. – Co się dzieje?
Chłopak
przytulił do siebie dziewczynkę, po czym spojrzał na nią.
- Ashley
zabrała Joe`go do babci – rzucił szybko.
Holly oparła
głowę o jego ramie.
- Dlaczego
mnie nie wzięła? – Zapytała łamiącym się głosem.
Justin
przytulił ją mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy. Nie chciał jej mówić
prawy, sam do końca jej nie znał. Ujął w dłoń pilota, który leżał na stoliku.
Włączył telewizor i poszukał wśród kanałów stacji z ulubionymi bajkami siostry.
Wtem do domu
wszedł przemoczony do suchej nitki Jeremy. Posłał synowi spojrzenie, które
oznaczało, że miał pójść z nim. Minęła chwila zanim chłopak zrozumiał, o co mu
chodzi. Posadził w pozycji pionowej Holly i wstał z kanapy. Przeczesał ręką
włosy i skierował się ku ojcu.
- Co ci się
stało? – Zapytał przerażony mężczyzna. Justin spuścił wzrok.
- Ja
powinienem zapytać, co ty wyprawiasz? – Rzucił chłopak unosząc wzrok na ojca.
Jeremi
przeszedł się po kuchni i wyciągnął z lodówki butelkę z piwem.
-
Narozrabiałem – wycedził. Chłopak uśmiechnął się nie znacznie. – Chcesz? –
Zapytał ojciec unosząc butelkę z alkoholem.
Justin
skinął twierdząco głową.
- Domyśliłem
się, że narozrabiałeś – powiedział odbierając od mężczyzny butelkę.
- Powiesz
mi, co się stało? – Zapytał zatroskany ojciec.
Chłopak
wszedł do salonu zajmując miejsce obok siostry.
- Nie –
syknął biorąc łyk napoju.
Po
pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dzwonka. Justin odkładając butelkę na stół
ruszył w kierunku drzwi.
- Yy, cześć
– wycedził brunet w stronę gościa.
- No cześć
stary – powiedział blondyn przekraczając prób domu.
- Pewnie,
zapraszam do środka – rzucił Bieber posyłając mu piorunujące spojrzenie.
Christian
wszedł do salonu i przywitał się z Jeremim.
- Witaj
Christian – przywitał się mężczyzna.
Justin był
wyraźnie zaskoczony. Sam ledwo znał tego chłopaka, wydawałoby się, że jego
ojciec zna go o wiele lepiej.
Christian
skierował się na górę, w stronę pokoju Justina. Rozejrzał się dokładnie po
pomieszczeniu, po czym usiadł na krześle i okręcił się na nim dookoła.
- Z kim się
biłeś? – Zapytał blondyn.
Bieber
spojrzał na niego spod byka.
- Aż tak
widać? – Rzucił łapiąc się za bolące oko.
Chris
przeszedł się po pokoju przestawiając pojedyncze przedmioty.
- Nie, nie
widać, że dostałeś łomot – zaśmiał się. Bieber zacisnął dłonie w pięść. – Kto
to był?
Justin wyjął
z kieszeni paczkę papierosów i podszedł do okna. Odchylił je trochę i odpalił
od zapaliczki szluga.
- Dylan –
wycedził z papierosem w ustach.
Christian
wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Brunet był za skraju wytrzymałości. Wypuścił
strugę szarego dymu z ust.
- Ten od
Alison? – Zapytał przez śmiech. Bieber skinął głową zaciągając się tytoniem. –
To nie dziwię się, że dostałeś. - Justin posłał mu pytające spojrzenie. – To
jej chłopak, a ty się z nią umawiasz.
Chłopak
wziął w dwa palce papierosa.
- To ona
umawiała się ze mną.
Christian
poklepał towarzysza po ramieniu.
- Jasne
Justin, jasne.
Biebs
wyrzucił przez okno wypalonego peta.
- Tak w
ogóle, skąd znasz mojego ojca? – Zapytał siadając na łóżku.
Christian
ponownie usiadł na obrotowym krześle.
- Rozworze
rano gazety.
Bieber
zaśmiał się cicho, po czym podszedł do drzwi.
- Dobra
fucha – rzucił, po czym wyszedł z pomieszczenia zostawiając gościa samego.
jak widzę nagłówek Twojego bloga to umieram poprostu ! Bieber wygląda tu jak z jakiejś bajki. Idealnie ♥
OdpowiedzUsuń