Przez
otwarte na oścież okno do pokoju wpadał delikatny wiatr z lekką nutą zapachu
kwiatów kwitnących w lecie. Po pomieszczeniu rozlegał się dźwięk jeden z
piosenek Adele. W jej głosie było coś, czego nie miał jeszcze żaden
dotychczasowy artysta. Coś, co sprawiało, że można było słuchać jej bez
przerwy. Alison uwielbiała tą kobietę.
Blondynka
leżała na swoim łóżku i z uwagą przeglądała kobiece czasopismo, raz po raz
podrygując do rytmu piosenki. Do jej uszu dobiegł odgłos z korytarza. Oznaczało
to, że ktoś kieruję się w stronę jej pokoju. Nie minęła chwila, a w drzwiach
stanął Dylan. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, a na twarzy nie malował mu się
uśmiech. Dziewczyna odłożyła gazetę na bok, po czym podniosła się i
przyciągnęła kolana do klatki piersiowej.
- Czego
chcesz? – Zapytała nie spuszczając wzroku z chłopaka.
Chłopak
zwartym krokiem podszedł do łóżka i zajął miejsce obok niebieskookiej. Alison
cofnęła się trochę. Przerażała ją ta bliskość, którą pomimo tego, co się
wydarzyło nadal darzył ją Dylan.
- Jesteś
zwykłą suką, wiesz? – Rzucił w jej kierunku piorunując ją spojrzeniem. – Niczym
nie różnisz się od tych lasek, co stoją przy drodze i czekają tylko, żeby jakiś
zboczeniec zatrzymał się i władował je do swojego auta.
Alison
spuściła wzrok. Wiedziała, że jak teraz czegoś nie zrobi, sprawy przybiorą
niepożądanego tępa.
- Brzydzę
się tobą – powiedziała, po czym poczuła na policzku pieczący ból, który
rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Blondynka wstała i podeszła do drzwi.
Otworzyła je i gestem dłoni pokazała brunetowi, że jego miejsce jest tam. –
Wynoś się stąd.
Chłopak
staną na tyle blisko blondynki, że ta czuła odrażający zapach jego oddechu.
Dylan zamknął drzwi, które przed chwilą otworzyła Alison i uśmiechnął się
szyderczo.
- Nadal nie
pojmuję, jak mogłaś mi to zrobić – oznajmił, po czym zamachnął się, aby uderzyć
dziewczynę w twarz, jednak ta była szybsza i uchybiła się ciosowi.
Dziewczyna
rzuciła się do ucieczki, jednak wiedziała, że i tak jej się to nie uda. Dylan
zabarykadował drzwi. Chłopak ruszył w jej kierunku, na co ta, przeskakując
przez łóżko na drugą stroję ujęła w dłonie poduszkę i cisnęła ją w stronę
chłopaka. Brunet szybko złapał przedmiot i z uśmiechem na twarz odrzucił w
drugi kąt pokoju. Alison zorientowała się, że właśnie, tylko dzięki samej sobie
wpadła w sidła oprawcy. Stała samotnie w kąpie pokoju, przed nią prężył się
kat. Zdawała sobie sprawę, że teraz przeżyje najgorsze. Nie ma jak uciec.
W pewnej
chwili po jej ciele rozniósł się ból, który był tak silny, że nie pozwolił dziewczynie
utrzymać równowagi i runęła na ziemię. Modliła się tylko, aby to się skończyło.
Aby już nic nie czuła. Raz po raz przeszywał ją ogromny ból. Nie wiedziała, co
się dzieje, miała zamknięte oczy. Nie chciała okazać, że jest słaba, że z jej
oczu spływają strugi łez. Kiedyś darzyła go niesamowitą miłością, teraz nie
czuła do niego nic, nawet nienawiści. Chciała tylko, żeby zniknął z jej życia,
raz na zawsze. Nie chciała żyć w obawie, że w każdej chwili, w jej drzwiach
może stanąć niezrównoważony psychicznie mężczyzna, który sobie coś ubzdura i
będzie chciał wyrównać porachunki. Nie takie życie sobie wymarzyła.
Jak była
mała, zawsze przed snem wymyślała sobie przeróżne historie, które będzie
przeżywać, gdy dorośnie. Jedną z nich była wyprawa na księżyc. Od zawsze ją to
fascynowało. Wiedza o astronomii, w rodzinie Ethan była przekazywana z
pokolenia na pokolenie. Jej przekazał ojciec, zaś jemu jego ojciec.
W chłodne
zimowe wieczory zasiadali całą rodziną w salonie, przy kominku, z kubkiem
gorącej czekolady i rozmawiali. Rozmawiali o wszystkim. W jej rodzinie nie było tajemnic. Wszyscy
wiedzieli o sobie wszystko. Wydawać by się mogło, że są rodziną idealną. Do
czasu.
Był roku dwa
tysiące dziewiąty. Deszczowe, czerwcowe popołudnie. Cała rodzina przygotowywała
się do wyprawy. Jedno z dzieci osiągnęło bardzo dużo w sporcie, a był to James,
starszy o cztery lata brat Alison. Dotarł bardzo wysoko w tym, co kochał od
dziecka, koszykówce. Całą rodziną wybierali się na jeden z najważniejszych
meczy chłopaka. Te rozgrywki miały zaważyć na jego dalszej karierze. Mecz mieli
oglądał wybitni łowcy talentów, którzy mieli orzec, czy James osiągnie swój
cel, do którego dąży od początku.
Cała rodzina
zajęła swoje miejsca w samochodzie i ruszyli w kierunku hali sportowej. Humory
dopisywały wszystkim. James był naprawdę dobry w tym, co robi i każdy miał
pewność, że podoła narzuconemu mu zadaniu.
Pogoda była
straszna. Widoczność była prawie znikoma. Zeszcz był tak silny, że wycieraczki
w aucie nie wyrabiały oczyszczać szyby. Wtem Tom zauważył na drodze jelenia.
Nie chciał stratować auta, ani potrącić zwierzęcia, więc szybko go wyminął. Z
naprzeciwka nadjeżdżało auto. Mężczyzna szybko skręcił kierownicą, jednak
nawierzchnia była tak śliska, że stracił panowanie nad pojazdem.
Wszyscy
obudzili się w szpitalu z większymi bądź mniejszymi obrażeniami, prawie
wszyscy. Niestety, lekarz przyszedł dość nie miłą wiadomością. James ucierpiał
z nich wszystkich najbardziej i nie przeżył wypadku.
Od tamtego
czasu rodzina Ethan nie była już taka sama jak wcześniej. Domu nie przepełniał
dobry humor. Każdy miał własne zajęcia, robił coś innego. Mimo, że od tragedii
minęły już trzy lata, nadal nie pogodzili się utratą tak cudownej osoby, jaką
był James.
Alison
przesunęła dłonią po swojej szyi. Zacisnęła ją na wisiorku, który zwisał na
rzemyku. Nie musiała patrzeć, wiedziała, co tam jest napisane. Na srebrnym
serduszku wygrawerowane było imię jej brata. Zacisnęła dłoń jak najmocniej
potrafiła, po czym zamknęła oczy. Raz po raz syczała z bólu. Niekiedy myślała,
że to już koniec.
Dylan nadal
nie odpuszczał. Zadawał dziewczynie ciosy jeden po drugim. Wydawać by się
mogło, że nie był człowiekiem. Że był maszyną stworzoną do zabijania. Nie miał
żadnych skrupułów, ani ludzkich odruchów.
Po chwili
ból kolejnych ciosów ustąpił. Znów poczuła nieprzyjemny oddech chłopaka.
Pochylił się nad nią i pocałował w policzek.
- Kocham cię
– rzucił, po czym bez słowa wyszedł z pokoju.
Alison
automatycznie wybuchła płaczem. Kiedy go poznała wydawał się być idealny. Chciała
spędzić z nim resztę życia, zestarzeć się, a potem umrzeć. Nie sądziła, że
sprawy się tak potoczą. Rozstali się pół roku temu, a on nadal nie odpuszczał.
Obrał sobie cel. Chciał mieć Alison na wyłączność, jednak jej to przeszkadzało.
Dusiła się w tym związku, więc postanowili się rozstać. Ona o nim już
zapomniała, a on nadal chce ją mieć. Szkoda, że z takimi skutkami.
*
Spędziwszy
kilka samotnych dni w domu, oglądając telewizję miał ochotę gdzieś wyjść,
jednak spoglądając na okno, chęć znikała. Pogoda była nietypowa dla Kaliforni.
Tutaj, przeważnie świeciło słońce, tym bardziej w lecie. Zapowiadało się, że po
raz kolejny obejrzy maraton ze Spongebobem. Holly nie odstępowała go na krok.
Spędzała z nim każdą chwilę. Razem jadali posiłki, oglądali telewizję, grali w
gry wideo, bawili się w basenie. Jeremy wyjechał, w dość ważnej sprawie. Nie
powiedział synowi, w jakiej. Chłopak zbytnio się tym nie przejmował. Ważne, że
niczego mu nie brakowało.
Nagle, oczom
Justina jak gdyby nigdy nic ukazała się idealna sylwetka Ashley. Holly rzuciła
się w jej kierunku i od razu wskoczyła mamie na szyję. Wtuliła się w nią, po
czym wyznała jej miłość. Kobieta posłała mu ciepły uśmiech. Chłopak zwlókł się
z kanapy i podszedł do kobiety. Jak zawsze wyglądała nienagannie. Odruchowo
przygryzł dolną wargę. Nie panował nad tym.
-
Przyjechałam zabrać Holly – rzuciła w jego kierunku blondynka.
Bieber
spojrzał na nią pytająco unosząc prawą brew.
- Skoro
zmierzałaś ją zabrać, dlaczego nie wzięłaś jej razem z Joe? – Zapytał,
zakładając ręce na torsie. Ciemnooka zaczęła ubierać córkę, niezwracająca uwagi
na Justina. – Myślałem, że jesteś inna, że nie lecisz tylko na kasę mojego
ojca. Jednak myliłem się, co do ciebie. Jesteś jak każda inna dziwka, która
przywala się do Jeremiego, wyciąga z niego pieniące, po czym zostawia go z
niczym. - Kobieta spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. – Mieszkałaś tu, wiesz
gdzie, co jest obsłuż się – rzucił, po czym skierował się do swojego pokoju.
Od autorki:
Chciałabym was zaprosić na bloga stillstornggirl [klik]. Jest to nowe
opowiadanie, którego jestem ogromną fanką. Na pewno ci się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz